IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Kigahen Arashi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość


avatar



Kigahen Arashi Empty
PisanieTemat: Kigahen Arashi   Kigahen Arashi Icon_minitime26.07.15 17:22

Kigahen Arashi Af7ce6af1fdd8d46f485e52725ad9097
Miano:
Kigahen Arashi
Wiek:
15 lat
Pochodzenie:
Wioska nieopodal góry Hakobe, słynąca głównie ze swej myśliwskiej natury.

Wygląd:
Czerń.
Niełatwo jest wypatrzyć Arashi'ego pośród gęstego, szarego tłumu, jako iż cechuje się on kosmykami o typowej, powszechnej barwie. Otaczające smukłą twarz kaskady mroku tworzą artystyczny nieład. Niesforne, ciemne – w świetle brązowe, w cieniu praktycznie czarne włosy opadają mu również na twarz. Wbrew pozorom nie jest łatwo zachować to wszystko w jako takim porządku, ponieważ kosmyki nie są jednej, tej samej długości, a postrzępione, nierówne i niezwykle roztrzepane. Przydatnym faktem toteż jest tu niezmiernie to, że Arashi dawno już przyzwyczaił się do tych szalonych kudłów i nic sobie nie robi z ich natrętnych, upartych prób odcięcia jego zmysłu wzroku.
Biel.
Nastolatek ten w miarę wysoki, jak i obdarzony delikatnie zarysowanymi mięśniami oraz zgrabną sylwetką – podtrzymywanymi z łatwością niebezpiecznym, wymagającym ruchu stylem życia oraz zawodem – posiada skórę jasną, bladą wręcz. Ktoś pomyśleć by mógł, że za czasów dzieciństwa nie wypuszczano go z ciemnego, pozbawionego okien pokoju – lub piwnicy, jak kto woli – jednakże Arashi taką właśnie karnację dostał w prezencie od dobrotliwej, hojnej Matki Natury. Trudno jest mu nabrać chociażby odrobiny koloru, w czym nawet spędzanie wielu godzin pod palącym, bezlitosnym słońcem nigdy nie pomagało – sprawdzał, badał i udowadniał. Mimo wszystko nie przywodzi na myśl chorowitego czy słabiutkiego chłopaczka, ponieważ biel ta wygląda naturalnie, pasująco do jego ogólnej aparycji. Po pierwszych więc, kierowanych ciekawością testach i próbach lekkiego opalenia się, Arashi zrezygnował całkowicie z tegoż zamysłu i od tamtej chwili obnosi się swoją bladością z dumą oraz zadowoleniem. Nie stara się nawet skrywać i chować znaczących jego ciało blizn – tak normalnych w tej karierze – traktując je niczym trofea; dowody na to, że przetrwał i dalej może kroczyć swoją ścieżką o własnych siłach.
Czerwień.
I wreszcie one: dwa lśniące, wypełnione swoistymi iskierkami rubiny przyozdabiające jasną twarz o ostrych rysach. Już od momentu wstąpienia narodzin oczy Arashi'ego przykuwały sporo zainteresowania oraz rodziły wiele plotek na jego temat. Działo się tak – i dalej dzieje – nie tylko ze względu na ich krwistą, wyraźną barwę, ale również przez węższe niż normalnie i zdecydowanie nie okrągłe źrenice usytuowane wygodnie w samym środku szkarłatnych tęczówek. Jeśli wierzyć słowom badających jego w dzieciństwie Medyków, to są one wynikiem jakieś wady – ha, zalety bardziej – genetycznej, którą nastolatek dostał w spadku po którymś z dalszych przodków. Taka informacja w zupełności mu wystarczyła i go satysfakcjonowała, toteż nie doszukiwał się tego, który to dziadek czy która babcia posiadali takie śliczne ślepka, jak on. Niepotrzebna, zbędna wiedza, która niewiele wniosłaby do jego egzystencji.

Dla leniwych:
Charakter:
Upór.
Stado zawziętych, stojących twardo na gruncie wołów jest mniej upartych od tego zwariowanego chłopaka, który nie wycofa się dobrowolnie i bez walki z raz obranego kierunku. Będzie tak długo wałkować dany temat czy podążać określoną ścieżką, aż wreszcie zyska to, co ustalił sobie wcześniej za cel. Aby pochwycić go pewnie, zdecydowanie w garść nie zawaha się użyć nawet tych najdrastyczniejszych środków czy najbrutalniejszych metod – będzie sobie prostu snuć cierpliwie swoją własną siatkę działań i intryg, sięgając po wszelkie dostępne czyny pomagające w usunięciu ewentualnych przeszkód. Wyrzuty sumienia, bowiem, są dla niego zbędnym, niepotrzebnym i nieliczącym się balastem ciągnącym tylko człowieka na dno – zwłaszcza tutaj, w tym okrutnym zawodzie bazującym na knuciu, podstępach i zabijaniu. Profesji, która jest dla niej idealna między innymi dlatego, że wcześnie nauczył się – z drobną, łaskawą pomocą innych ludzi - ignorować ten malutki, natarczywy głosik, który marudził i wskazywał palcem na pokrzywdzone – zmasakrowane, pocięte, wymazane - przez niego osoby. Nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek uczucia ubolewania czy żalu odnośnie swych działań, toteż brutalnie zdusił to wszystko, zgniótł niczym denerwujące robaczki i wreszcie zakopał gdzieś głęboko na krańcach zwichrowanego umysłu. Nieopłacalne w tym marnym świecie emocje zostały zapomniane i zastąpione przez coś całkowicie innego, odmiennego, przynoszącego Arashi'emu ogromne, niezliczone pokłady zadowolenia oraz czystej, nieskalanej, wspaniałej radości.
Szaleństwo.
To, że psychika tej skromnej – niezbyt – persony jest kompletnie poprzewracana i pokręcona stało się oczywistym faktem już za jej szczeniackich czasów. Dni, podczas których poziom czynionych przez niego wariactw rósł; wspinał się powoli, acz nieubłaganie coraz wyżej i wyżej. Na nic zdały się interwencje, nic nie pomogły rozmowy czy sięgnięcie po wsparcie odpowiedniego Medyka zajmującego się takimi ciężkimi przypadkami. Młodziutki wtedy chłopczyk rozpędzał się coraz to bardziej swoim pociągiem obłąkania, racząc wszystkich starających się go zatrzymać głośnym śmiechem i piękną stalą. W końcu zrezygnowano z prób przywrócenia mu zdrowego rozsądku – czy kiedykolwiek go w ogóle tak naprawdę posiadał? – dając mu w miarę wolną rękę i tylko z daleka obserwując. Musieli mieć w końcu pewność, że któregoś cudownego popołudnia nie siądzie mu nagle psycha na samym środku Wioski i nie zacznie podążać bardziej aktywnie – z udziałem broni - za swoją ideologią zniszczenia. Głupcy, idioci, debile. Samokontroli może i Arashi za wiele nie ma, a jego roztropność wymaga dużo – mało powiedziane - pracy, jednakże swój rozum i zdolność do planowania konkretnych posunięć posiada. W końcu przeżył i przebrnął przez te wszystkie lata, nie ukrywając się ze swoim charakterkiem i jednocześnie nie kładąc przy tym główki na gilotynie samozagłady. Działając tak, aby nie wydać na siebie wyroku śmierci – co to tam kilka dni więzienia, ne – ten czerwonooki młodzieniec maszeruje dumnie, uparcie przed siebie w jednym tylko celu.
Chaos.
Bo cóż jest piękniejszego od wprowadzania w tłum iskry – dosłownie – zamieszania i zmuszania tych śmiesznych ludzi do odpowiednich, prawidłowych reakcji w tym danym czasie. Czarnowłosy nie liczy się zbytnio – wcale, khem – ze zdaniem innych, lecz zawsze jest ciekawy tego, co też określony człowiek zrobi w takim przypadku, a co w zupełnie innym. Nie traktuje ich przedmiotowo, nie, nie! Po prostu uwielbia testować swoje teorie i badać to, jak też daleko posunąć się może w swoich czynach, nim trafi na wysoką, stromą krawędź; jak mocno może szturchnąć kogoś kijem, nim ten odda maczugą; jak wiele śmieci może na jakiegoś biedaka wysypać, zanim ten zapadnie się we własnych słabościach. Ludzie różnią się od siebie, posiadają swoje własne charaktery, przyzwyczajenia, toki myślowe – i to fascynuje, przyciąga do siebie Arashi'ego niczym potężny magnes. A może łaknie on ujrzeć w katowanych, dręczonych personach prawdziwe, zatracone w dzieciństwie emocje? Nie, błędny wniosek, nieprawdziwy. To wszystko – popychanie, naruszanie prywatnej przestrzeni, wyśmiewanie, denerwowanie, zaczepianie – jest tylko zabawą z dodatkową korzyścią: możliwość poznania napotkanego na drodze człowieka i sprawdzenia, na jak wiele może sobie przy nim pozwolić. Niewiele w sumie jednak to pomaga w jego przypadku, ponieważ i tak przekracza te cienkie granice tanecznym krokiem, któremu towarzyszy szalony, głośny śmiech ukontentowania – i to jest pewnie powód, dlaczego dalej utrzymuje swój skromny rekord największej ilości bycia aresztowanym. Kto by pomyślał?

Dla leniwych:

Magia:
Hi no Mahō
Zdolności niemagiczne:
Pierwszorzędne:
- Specjalizacja w użyciu broni: miecze
- Czuły węch
- Samoregeneracja
Drugorzędne:
-
Trzeciorzędne:
-
Zdolności fabularne:
Torturowanie
Moc magiczna:
3200MM
Klejnoty:
1000

Przynależność:
Sabertooth
Znak gildii:
Lewy bark. Kolor tegoż znaku jest szkarłatny, gdyż ma podkreślać oczy chłopaka.
Ranga:
Mag
Miejsce zamieszkania:
Brak, gdyż Arashi jak na razie podróżuje po świecie.

Rodzina:
Cała martwa.
Ekwipunek:
Mieczyk, noszony w pochwie na plecach chłopaka.
Spoiler:
Historia:
Mówili, że będzie wesoły i silny jak jego tatuś.

Narodziny tej malutkiej istotki nastąpiły trzynastego - niemalże czternastego, jako iż było bardzo blisko północy – stycznia, lecz żadne z rodziców nie przyjęło do wiadomości tego, że data ta może być w jakikolwiek sposób pechowa dla ich syneczka. Wręcz przeciwnie! Uradowani i zadowoleni stwierdzili, że cyfra ta konkretna od momentu przyjścia na świat małego Arasia będzie numerem szczęścia i pomyślności w ich skromnej rodzinie. Szybko jednak okazało się, że bez problemów się nie obejdzie, gdyż Medyk odbierający poród zaraz zauważył – podczas sprawdzania, czy chłopiec jest zdrowiutki i gotowy do pójścia w ramiona matulki - dziwne, zwężone źrenice u tej drobnej, nowonarodzonej kruszynki. Po kilku późniejszych badaniach odkryto, że są one uwarunkowane genetycznie i odziedziczone po którymś z odległych przodów, więc rodzice przestali się nimi zamartwiać i się po prostu do nich przyzwyczaili. Ich dziecinka była po prostu wyjątkowa, inna nieco od reszty ludzi i nie zamierzali sprawiać, aby nabrał kompleksów odnośnie swoich ładnych oczek. Nie było najmniejszego powodu, żeby się ich wstydził i właśnie to mu od najmłodszych lat w kółko powtarzali oraz uparcie wpajali – z pożądanym, prawidłowym skutkiem.

Mówili, że będzie optymistyczny i zabawny jak jego mamusia.

Od tamtej pięknej doby życie szło naprzód normalnym, spokojnym krokiem i traktowało wręcz ulgowo tę radosną, szczęśliwą rodzinkę. Ojciec trudził się zawodem wioskowego kowala – stąd też jego nalegania, aby nazwać synka ‘Stal’, lecz matka i tak postanowiła go nazwać "Burza", gdyż w jej trakcie urodził się ich synek – któremu powodziło się w interesach i nie ubywało ukontentowanych z jego wyrobów klientów. Oczywistym było to, że przy tak ciężkiej, wymagającej pracy szczycił się on doskonałą muskulaturą i mocnym, pewnym chwytem dłoni. Mały Arashi odziedziczył po nim – jak on po dziadku, a ten po pradziadku – tę rodzinną siłę i zapowiadało się na to, że kiedyś w przyszłości przejmie od niego – gdy ten już nie będzie w stanie unieść narzędzi - interes. Kiedy więc chłopczyk był już na tyle duży, aby dzierżyć w dłoniach rzeczy, tatusiek zaczął go uczyć niespiesznie fachu i posługiwania się mieczami. Bo cóż to za kowal, który z własnymi wyrobami nie potrafi się obchodzić? Hańba i wstyd! Ale ojczulek nie musiał się o nic martwić, jako że prędko wyszło na jaw to, że Araś posiada naturalny talent do wymachiwania ostrzami i, co najważniejsze, sprawia mu to ogromną radość. Dumny z niego wielce i niezmiernie chwalił się tym na prawo i lewo, w szczególności zalewając tonami słów swego brata – będącego przez to wujem chłopca oraz przy okazji jego ojcem chrzestnym. Mężczyzna ten o nieco słabszej budowie fizycznej zajmował się handlem i miał w tej branży swój własny, doskonale prosperujący interes. Nietrudno się domyślić tego, że z każdej podróży czy zwykłego wyjścia z wioski przywoził on malutkiemu Arashi'emu najróżniejszej maści prezenty.

Mówili, że osiągnie wielkie rzeczy.

Domostwo tymczasem utrzymywane zawsze było w porządku i ładzie, ponieważ Matulka nie pracowała i zajmowała się rzeczami charakterystycznymi dla typowej kury domowej. Nie przeszkadzało jej to ani odrobinę, gdyż dzięki temu mogła poświęcić całą swoją uwagę wychowaniu Arashi'ego i pomaganiu mu w przejściu pierwszych kroków na drodze egzystencji. Wszystko więc układało się dobrze i pomyślnie dla tej spokojnej rodziny, ale wiadomym jest, że szczęście kiedyś skończyć się musi. Punkt ten nadszedł ponad siedem lat po narodzeniu czerwonookiego młodzieńca, gdy to cała trójka siedziała przy stole w kuchni i rozmawiała, czekając na to, aż upichci się pyszny obiadek. Mateńka z uśmiechem czułym stała przy piecu, słuchając uważnie konwersacji dwójki najważniejszych w jej życiu ludzi. Z chichotem chwyciła za patelnię, aby następnie… wylać znajdujący się na niej, rozgrzany do maksymalnej temperatury olej na twarz Ojczulka. Wrzask. Krzyk. Łomot. Śmiech i chaos. Mężczyzna ledwo zdołał poderwać się ze skowytem cierpienia na nogi, a już został zdzielony w tył głowy wspomnianym wcześniej narzędziem kuchennym. Poparzony, oślepiony i kąsany przez żarzące płomienie bólu runął na podłogę niby ciężka kłoda, podczas gdy ciosy wciąż i wciąż, i wciąż, i wciąż nadciągały nieustannie, nieubłaganie, bezlitośnie. Zszokowany do głębi, unieruchomiony niedowierzaniem Arashi siedział cały czas na swoim miejscu – niezdolny od uczynienia czegokolwiek - spoglądając szerokimi, przerażonymi oczyma na Matkę uderzającą leżącego ojca raz po raz w głowę ostrym kantem patelni. Krzyk. Czerwień rozlała się po ziemi poplątanym, lepkim wzorem. Trzask. Szkarłat chlusnął z impetem w meble, ściany i czarnowłosego chłopca. Śmiech. W głowie drobnego Kigahen mignął przelotny szept mówiący o tym, w jaki to ładny obraz ułożyła się metaliczna w smaku krew. Łzy.

Mówili, że się załamie.

Matka wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, Ojciec na cmentarzu. Po całej tej niespodziewanej tragedii przygarnął go pod swój dach ojciec chrzestny, który przez początkowy czas pozbierać się nie potrafił po śmierci swego brata i nagłym postradaniu zmysłów szwagierki. A Arashi? Zamilkł, zamknał się w sobie, otoczył się słodką czernią niewiedzy. Ilustracje wyryte w pamięci nie chciały odejść, nie pozwoliły się wyrzucić, nie dawały spokoju nawet przez marną sekundę. Dopiero po trzech miesiącach terapii i dochodzenia do siebie chłopiec zaczął się w miarę normalnie zachowywać, chwytając na powrót za swoje drewniane, zrobione przez Ojca miecze i oddając się ciężkim, wymęczającym treningom. To pomogło. W wieku ośmiu lat natomiast Wuj posłał go do Akademii, ponieważ nie mógł spędzać z nim za wiele czasu, a nie chciał od tak zostawiać go samego na długie dni i tygodnie. A szkoła ta mogła pomóc małemu Arashi'emu w zostaniu myśliwym i mężczyzną jak przystało na tradycję w ich wiosce. W końcu każdy członek plemienia musiał przejść specjalne szkolenie, czemuż czerwonooki miałby być wyjątkiem? Po zetknięciu się z szarym tłumem i wmieszaniu się pośród inne persony, psychika Arashi'ego odżyła, rozbłysła na nowo – niby uschnięty kwiat, który podlało się zbawienną wodą. Z każdą dobą jego usteczka wykrzywiały się w coraz weselszym uśmiechu, a pogoda ducha wracała do niego z nawiązką i zapasami. Znowu żartował, znowu płatał figle, znowu był ciekawa świata, znowu się śmiał. Z początku zadowoleni z siebie nauczyciele przyglądali się chłopakowi z dumą wynikającą z faktu, że udało mu się wyrwać z tej przytłaczającej depresji i szarości. Lecz wtem coś poszło nie tak… Rozpędzający się pociąg nie zwolnił, nie przyhamował, a gnał przed siebie coraz szybciej i niebezpieczniej. Proste figle stały się krzywdzące, zachowanie brutalniejsze, wyszczerz zbyt maniakalny, błysk w oku za groźny i przywodzący na myśl wygłodniałego drapieżnika. Próbowali, starali się go zatrzymać, interweniować, lecz uparty Arashi maszerował coraz pewniej po swojej nowej, ślicznej ścieżce chaosu.

Mówili (mieli nadzieję) że to tylko chwilowe.

Czerwonooki wstawał rano, robił poranną toaletę, jadł śniadanie, brał swoje witaminki i wychodził z domku siać zamęt – to była jego codzienna rutyna. Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy wreszcie zdał Akademię – co było trochę opóźnione ze względu na to, że starano się mu pomóc odzyskać zdrowy rozsądek (bez skutku). Wróciwszy do mieszkanka z opaską pełnoprawnego członka plemienia przewiązaną przez prawe ramię, zastał w salonie swojego Wujaszka, który ledwo wrócił z długiej podróży do oddalonej o spory kawałek wiochy. Ujrzawszy nowy nabytek zdobiący jego rączkę, uśmiechnął się – inaczej niż zwykle, dziwnie – i poczochrał jego ciemne, niesforne i tak kudły.
- Od dzisiaj jesteś prawdziwym Kigahen – powiedział wtem, a czerwonooki chłopak mrugnęł raz ze zdziwieniem.
- Dlaczego? – zapytał z ciekawością, nie odrywając szkarłatnych ślepek od ojca chrzestnego, który tak dobrodusznie ofiarował mu dom po tragedii z matką. Rodzicielką, która zmarła w szpitalu psychiatrycznym jakieś dwa lata po tym, jak tam trafiła.
- Bo będziesz mi pomagać w interesach – odparł Wujaszek, pstrykając go palcem w czoło.
I wtedy, tej dokładnie doby, Arashi dowiedział się, że Chrzestny nie był normalnym handlowcem, a jego firma nie sprzedawała i nie kupowała zwykłych, tandetnych rzeczy. Powiązany z czarnym, mrocznym światkiem zajmował się wszystkimi tymi najgorszymi rzeczami, jakie wymienić potrafi nawet człowiek mający znikome o nich pojęcie. Zafascynowany i zainteresowany zgodził się bez oporów, zagłębiając się w tę ciemną, ukrytą za tęczową kurtyną stronę ziemskiego padołu. Współpraca – a raczej wpieranie Wujaszka i odwalanie za niego brudnej roboty – trwała aż do trzynastych urodzin Kigahen, kiedy to zdołał uzyskać wyższą, lepszą rangę mśliwego - swój oddział stracił gdzieś tam po drodze na jednej z licznych misji. Dnia tego przez kompletny przypadek dowiedział się tego – ze starych papierów leżących na biurku w gabinecie Chrzestnego – że Matka jego była przez lata szprycowana nieświadomie śmiesznymi psychotropami i działo się to z rozkazów jego Wujaszka. Kilka miesięcy po załamaniu się kobiety i jej zamknięciu w szpitalu psychiatrycznym, cel mężczyzny się zmienił – na Arashi'ego. (Ach, pyszne witaminki były, prawda?) Nastolatek stał tak z tą teczką w rękach przez chwilę, po czym wybuchł głośnym, niekontrolowanym śmiechem.

Mówili, że będzie ich zgubą.

Godzinę później wezwany został przez Wujaszka do jednego z jego magazynów na obrzeżach Wioski, ponieważ ten wreszcie zdobył dla niego dwa śliczne, specjalne mieczyki, o które go kiedyś, miesiące praktycznie temu, poprosił. W końcu to było jego dziedzictwo! Dlaczego spytasz? Otóż miecze te były przekazywane od lat z pokolenia na pokolenie w rodzinie Kigahen. Z nową wiedzą zjawił się tam, nie rezygnując ze swego wyszczerzu ani na marną, umykającą prędko sekundę. Otrzymawszy w łapki cudowną i lśniącą srebrzyście broń, obrócił niespiesznie rękojeści w dłoniach i przyjrzał im się dokładniej podekscytowanym wzrokiem.
- Ciekawe, czy są wystarczająco ostre, hehe.
Świst! (Tak, krew ma bardzo ładną barwę.)
Głowa mężczyzny uderzyła o ziemię z mlaszczącym hukiem, któremu towarzyszył chichot oraz dźwięk przeszywającej powietrze stali. Arashi schował zakrwawione piękną czerwienią miecze do pokrowców wcześniej założonych na plecy, po czym przykucnął i chwycił główkę. Ignorując resztę truchła, wyszedł z magazynu i udał się do rządzącej wtedy, białowłosej niewiaście. Nie trzeba mówić, że dogadali się bez wielkich problemów i panicz Kigahen został puszczony wolno – do czasu, ponieważ przez swoje rozboje i zamieszki niejednokrotnie wyląduje jeszcze w celi aresztu. Tak, jak to było teraz. Po straszliwych – wspaniałych – wydarzeniach z nagłym mordem i palącą się wioską - nie, to wcale nie była wina Arashi'ego! On tylko podpalił jedną trzecia miasteczka i uciekł z niego. - Chłopak zaczął podróżować po świecie i szukając nowych, wspaniałych zabaw. Dokładnie w tym momencie zaczyna się jego nowa, wspaniała ścieżka chaosu i zniszczenia.

Mówili, że wprowadzi chaos.
Cele:
[1]Wprowadzić chaos.
[2]Siać zniszczenie.
[3]Bawić się.
[4]Poznawać nowe reakcje ludzi na jego zachowanie.

Sława:
Słyszałeś drogi człowieku o mistrzu, który ponad sto razy siedział w więzieniu za sianie zniszczenia i chaosu? Szalonym nastolatku, który zabił własnego wuja i spalił rodzinną wioskę? Nie? Twój błąd, gdyż taką sławę posiada Arashi.
Ciekawostki:
[1]Jego hobby to: Czytanie, denerwowanie ludzi, walka mieczyki, irytowanie ludzi, siedzenie na drzewach, wkurzanie ludzi, oglądanie gwiazd, podpalanie przechod... bawienie się ogniem, urządzanie burd, wpienianie ludzi, rozsiewanie chaosu.
[2]Ulubiona potrawa: Sushi i wiśnie.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
Mistrz Gry


Liczba postów : 1283
Dołączył/a : 10/11/2014

Kigahen Arashi Empty
PisanieTemat: Re: Kigahen Arashi   Kigahen Arashi Icon_minitime28.07.15 14:26

Akcept.

Po fabułę by dołączyć do Sabertooth zgłoś się do Ari.
Powrót do góry Go down
 
Kigahen Arashi
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Kigahen Arashi
» Kigahen Arashi
» Arashi

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fairy Tail New Generation :: Archiwum starego FTNG :: Hyde Park :: Archiwum :: Nieaktywni gracze-
RadioAoi.plHalo PBFPBF ToplistaKigahen Arashi Eca5e1iI love PBFPBF Toplista~**~.: ANIME TOP100 :.Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie