Ail
Tytuł : Skromne ale z przytupem Liczba postów : 115 Dołączył/a : 19/01/2016 Wiek : 29 Skąd : Kraków
| Temat: Airee 19.01.16 18:37 | |
| Imiona:Airee Vale Nazwisko:Naetti Data urodzenia:6 IX X785 Wiek:17 Pochodzenie:obrzeża Hargeon Przynależność:Mermaid Heel Znak gildii:Celuj w wyrostek Staż:od 7 IX X797 Ranga:Magiczka Reputacja:Wieczny świeżak Miejsce zamieszkania:Teoretycznie - budynek gildii Syren
Magia: - IcariMoc magiczna: - 3000Klejnoty: - 1000Zdolności fabularne: - Znajomość starożytnych językówZdolności niemagiczne: I:- Magiczne wytłumienie, Fotograficzna pamięć, SpostrzegawczośćII:-III:-Ekwipunek: - Zegarek (czasem dwa) i liczne rzemyki na nadgarstkach, niewielki, skórzany portfel, klucze do pokoju z pluszowym brelokiem, kilka zapalniczek, paczka chusteczek, tabletki przeciwbólowe, plastry. Niepotrzebne skreślić. Torebki nie uświadczono.
- Historia:
Zapadał zmierzch. Za jego plecami, słońce leniwie chowało się za horyzont, posyłając w stronę jegomościa swoje ostatnie tego dnia promienie. Szedł ścieżką prowadzącą w ukochanym sobie kierunku, a towarzyszące mu dwa wydłużone cienie padające przed niego, dbały o to, by wskazać odpowiednią drogę, jakby i one dodatkowo chciały przekonać go do podążania nią. Na małym palcu prawej dłoni czuł przyjemny ucisk rączki drobnej dziewczynki, śmiejącej się, wesoło podskakującej u jego boku. Chwilę wcześniej prowadzili wspólnie ożywioną dyskusję dotyczącą motylich skrzydeł, deszczu i piór w poduszkach. W jej towarzystwie przestawał odczuwać jakiekolwiek zmęczenie, znikała presja, stres stawał się abstrakcją. Powaga schodziła na dalszy plan, czuł się dekadę młodszy, o dekadę silniejszy i o tyleż mniej doświadczony życiem. Śmiał się razem z nią, śpiewali razem coś, do czego nie znał słów. To były chwile, w których czuł, że miał wszystko. Miał aż nadto. Wszystkie powody do pojawienia się na jego twarzy uśmiechu odbijały się teraz w iskrzących szczęściem, błękitnych oczach tej młodej damy. Nikt by się nie spodziewał, że w takiej chwili może nastąpić koniec świata. A jednak niebo pękło, czemu zwiastował grzmot, który wbrew wszystkim prawom, wyprzedził błysk. Z grzmotu wyłonił się cień, zalśniła stal, buchnęło szkarłatem. Mrok się rozmył, a on sam runął na ziemię. To wszystko trwało ułamki sekund. Nikły uśmiech zastygł na jego twarzy, oczy zgasły. Zdezorientowana dziewczynka towarzysząca mu, instynktownie puściła jego dłoń, by razem z nim się nie przewrócić. Jej sukienkę pokryły nieregularne, ciemnoczerwone kropki. Lękliwie zmarszczyła brwi na ten widok i z wolna przeniosła wzrok na zaatakowanego mężczyznę. Momentalnie dotarło do niej, co właśnie się wydarzyło. Opadła na kolana, dłonią zasłoniła usta. Drugą dotknęła jego blednącego policzka. Umarł na jej oczach, szybko, nagle, niemal nieświadomie, ból nie trwał długo. Przynajmniej jego ból. Nagle zobaczyła, że ktoś się zbliża, więc zwróciła głowę w tamtym kierunku, szukając pomocy. Ujrzała wątłą postać o długich, jasnych włosach. Miała szmaragdowe oczy, znak Kruków na odsłoniętym ramieniu, a w dłoni zakrzywiony, ostry przedmiot. Zaczęła biec w ich stronę. Zrobiła zamach. W uniesionej klindze błysnęły czerwone promienie, ukazując ślady krwi. Dziewczynka zdążyła jedynie unieść rękę, chcąc się zasłonić.
Zerwała się z łóżka, a serce tłukło jej się w klatce piersiowej, zdecydowanie z zamiarem przebicia sobie przez żebra drogi ku wolności. Z trudem oddychała, nie mogąc uwierzyć w to, co przed sekundą ukazało się w jej podświadomości. Scena była niezwykle realna, przedstawiała każdy detal - promienie słońca oślepiały, słyszała świst ostrza, zapach krwi mdlił, uderzenie stali prawie poczuła na własnej skórze. Mrocznego klimatu tego snu niemal dało się dotknąć. Jednak czy to na pewno był sen? Nie potrafiła znaleźć tego wydarzenia pośród swych wspomnień. Nie tylko dlatego, że wolałaby go tam nie znajdywać. Okazało się bowiem, że, gdy próbowała przywołać z pamięci ten fragment, bądź jakikolwiek inny, pojawiał się problem. Czuła pustkę, a panika, która jej towarzyszyła podczas przebudzenia, nawarstwiała się, rosła wraz z jej zdezorientowaniem. Dziewczyna miała przed sobą wiele obrazów, twarzy, czy wycinków sytuacji, a także parę scen, w tym część równie dramatycznych, jak ta sprzed chwili. Nie była zdolna jednak niczego im przypisać, nazwać ich, skojarzyć, połączyć w całość. Jakby były wymysłami jej wyobraźni, dla niepoznaki upstrzonymi niezliczonymi detalami. Czuła się, jakby ktoś z jej wspomnień wymazał wszelkie nazwy i słowa, a potem jeszcze w tym wszystkim zamieszał. W ten sposób wyzwaniem stawało się choćby odróżnienie prawdy od fikcji. Nie pomagał fakt, że z każdą twarzą i obrazem, przebłyskującymi w jej myślach, nie była w stanie złączyć niczego poza swoimi własnymi emocjami z nimi związanymi. Co więcej, na ogół negatywnymi, bolesnymi, którym z pewnością nie chciała wierzyć. Zrzuciła z siebie kołdrę w grochy, wstała z łóżka, pod stopami poczuła cudownie miękki dywan. Nagle jej nozdrza podrażnił zapach dymu. Zmarszczyła brwi, podeszła do drzwi, chcąc je otworzyć. Wyciągnęła dłoń w stronę klamki i zawahała się, bo na własnym przedramieniu zauważyła podłużną, przerażającą szramę, ciągnącą się wzdłuż żył. W tej samej chwili, doszedł do niech huk wybuchu, pokój się zatrząsł, szyba w oknie pękła, a dziewczyna upadła na kolana. Minęło kilkanaście przyspieszonych uderzeń serca, nim się podniosła. Czuła za drzwiami szalejący żywioł, podbiegła więc do okna, szukając ucieczki. Pozbyła się większości niebezpiecznie wystających odłamków pękniętego szkła. Kolejna eksplozja. Tym razem bliżej. Znów straciła równowagę, a przed upadkiem uratowało ją jedynie złapanie się parapetu. Drzwi wypadły z futryny, a na ich zewnętrznej części widniała przypalona tabliczka z napisem 'Airee'. Ogień powoli rozprzestrzeniał się na cały pokój, musiała się więc ratować zeskoczeniem z piętra. Złapała się ramy okna, jednak to przez siłę kolejnego wybuchu została z niego wypchnięta. Zmysły rozdarł ostry ból w kolanie, gdy zahaczyła nim o zabłąkany, wystający odłamek szkła. Świat zawirował. Następnie coś gruchnęło, gdy zderzyła się z podłożem. Chyba coś u niej. Ciemność.
- Wygląd:
Mocno trzymała dłoń towarzyszki, ciągnąc ją za sobą, gdy schodziły w dół po szerokich, ciągnących się bez końca schodach. Drogę oświetlał ogień pochodni zawieszonych na ścianach. Idąca pierwsza dziewczyna była podekscytowana zarówno odbywaniem wspólnie misji, jak i możliwością zwiedzenia tego starego miejsca, jednak jej zapał był ciągle studzony przez opór stawiany przez drugą z dziewczyn, która najpierw nie chciała się na ten wypad dać namówić, a teraz najchętniej by stąd uciekła - trochę przez nachodzące ją lęki, a trochę przez złe przeczucia. Blondynka o długich włosach nie miała jednak ochoty słuchać teraz żadnych wymówek, ignorowała każde zasłyszane słowo, jak i każdy protest, uważając je za niedorzeczność, skoro wcześniej ustaliły, że nie ma miejsca na narzekanie, wahanie się, ani wycofywanie. Wreszcie jednak, po kolejnych kilkudziesięciu, z trudem pokonanych stopniach, straciła cierpliwość. Obróciła się na pięcie, mocno pociągnęła partnerkę do siebie i brutalnie ją pocałowała. Ta zdążyła zareagować jedynie szeroko otwartymi z zaskoczenia oczyma. Po dłuższej chwili, zielonooka wyszczerzyła białe ząbki, widząc, że zastosowana perswazja dała oczekiwane efekty. Wysoka na pięć stóp i cztery cale, filigranowa kompanka o ogromnych, błękitnych oczyskach i kruczoczarnych włosach ściętych do ramion wyglądała na pogrążoną w głębokiej konsternacji i nie była w stanie zdradzić swym spojrzeniem czegokolwiek innego. W głowie miała mętlik, na skórze dreszcze, a mimo, że krew zaczęła szybciej płynąć w jej żyłach, cała jakby na dobre zdrętwiała. I to wszystko bez użycia magii. Teraz więc niby mogły iść dalej, ale panna Aster nie mogła sobie odmówić przyjemności przyglądania się nieruchomej i oszołomionej przyjaciółce. Ogień pochodni błyskał wesoło w błękitnych tęczówkach wyglądających zza długich, ciemnych rzęs. Kość policzkową pod lewym okiem zdobił pieprzyk, teraz niemal całkiem ukryty za rozwianymi kosmykami włosów. O zamknięciu drobnych, bladych ust, Airee jeszcze przez dłuższą chwilę kompletnie nie pamiętała. Wyglądała na kompletnie nieprzygotowaną do misji ze względu na swój ubiór - czerwona koszula w kratę, trochę podarte, czarne spodnie i tego samego koloru trampki za kostkę zdecydowanie nie pasowały do zwiedzania podziemnych korytarzy. Tatuaż na lewym nadgarstku, prostą, poziomą kreskę na wewnętrznej stronie przedramienia, zasłaniał czarny, skórzany rzemyk, z którym od dawna się nie rozstawała, utrzymując, że ma cudotwórcze właściwości. O drugim tatuażu, znajdującej się na małym palcu prawej dłoni kropce, będącą lustrzanym odbiciem jej pieprzyka z palca drugiej ręki, wiedziały tylko dwie znajdujące się przed tajemniczą kryptą dziewczyny. W pewnej chwili na twarzy Naetti pojawił się cień uśmiechu, a ona sama wyglądała wreszcie na przekonaną do podążania w dalszą drogę. Tym razem mogły iść ramię w ramię. Wraz z brnięciem w dół, pochodnie pojawiały się coraz bardziej okazyjnie, światła padało zatem coraz mniej, a jednocześnie korytarz stawał się węższy. Trzymały się za dłonie, a drobniejsza z dziewczyn na zmianę wpatrywała się we wzory na ścianach i w znak gildii Kruków na ramieniu Aster. Dostrzegły z daleka masywne, podwójne wrota i na ułamek sekundy zatrzymały się po raz kolejny. Nagle Ves pobiegła w ich stronę, a Airee ruszyła zaraz za nią. Gdy pierwsza z nich przekroczyła już próg, druga, zostająca w tyle, w tej samej chwili wydobyła z siebie przerażony krzyk, dostrzegając uruchamiającą się pułapkę naciskową, która do tej pory cierpliwie czekała na nieuważnych zwiedzających, przechodzących bezwiednie przez drzwi. Brunetce odpowiedziały jedynie gorzki uśmiech i gasnące spojrzenie, po czym obie dziewczyny zalała fala potłuczonego szkła.
- Charakter:
Przez problemy z pamięcią, dziewczyna wielokrotnie była zmuszona do poznawania się od nowa. Liczne, ekspresyjne sny, obrazy w głowie pozbawione opisów i archiwa w gildii pozbawione emocji nie były w tym najlepszymi doradcami, choć nie mogła liczyć na nic lepszego. Znała wiele wersji samej siebie, a każdego dnia tworzyła kolejne. Miała różne wizje swojej osobowości, chciała bawić się cechami i czuła się do tego zdolna. Jednocześnie lubiła mówić na swój temat. Rzecz jasna za każdym razem w inny sposób. Tworzyła barwne porównania i wskazywała podobieństwa, poświęcając wiele uwagi poszczególnym zachowaniom, często opisując się z różnych perspektyw i skupiając się na różnych sferach osobowości. Sama łatwość w wypowiadaniu się o sobie nie oznaczała jednak, że potrafiła to robić. Ani, że miała w swych przekonaniach rację. Oczywiście, że żaden opis nie byłby w stanie trafić w punkt, żaden nie był kompletny, nie istniały też słowa klucze w próbach definiowania się. Jednak wiele osób uznałoby jej wyrażanie się za przesadę, kreowanie przejaskrawień, a nawet kłamstwa. Bo niezależnie od tego, jak sama się postrzegała, ile widziała w sobie zmian i jak bardzo ciągle odkrywała się na nowo, w oczach innych nadal była tą samą Airee Vale Naetti, chłodną w obyciu, doświadczoną przez los samotniczką, która, mimo szczerych chęci, nie potrafiła się przebić ku innym przez skorupę, w której tkwiła.
- Ciekawostki:
- w jakimś stopniu doświadczyła amnezji, więc swoje życie zna głównie dzięki zapisom na swój temat w archiwach; - mimo prawie 6 lat stażu w gildii, wciąż nie zbudowała bliższych relacji z kimkolwiek, bo w stosunku do innych, prawie zawsze odczuwa dziwny chłód i dystans; - burza cech - roześmiana, małomówna krytykantka z miękkim sercem i nie pytaj, czy tak się da; - gdzieś w środku jest wariatką, w każdym znaczeniu tego słowa; - w pewnym stopniu nawet nie jest samotniczką; - ma liczne blizny, m.in. na prawym przedramieniu, lewym kolanie i jedną zdobiącą dekolt, które na co dzień usiłuje zasłonić ubraniami; - zmaga się z niedoborami magnezu, żelaza, potasu...; - trochę niezdara, choć potrafi zauważyć pułapkę chwilę przed wpakowaniem się w nią; - jeśli zechce, potrafi być nie do wykrycia; - paradoksalnie, ma doskonałą pamięć do obrazów i twarzy, a także doskonale radzi sobie z zapamiętywaniem różnych języków; - gdy jest sama, zdarza jej się śpiewać i tańczyć; - ( ↑ notorycznie); - lubi czarne koty, czarne ciuchy, czarną kawę, białe wino; - i pewnie jeszcze parę rzeczy, ale w takiej formie lepiej to brzmi; - nie lubi odzywania się jako pierwsza, rozmów o niczym, zbyt poważnych tematów, pytania kogoś o zdanie i otrzymywania pomocy; - a to przecież tylko wierzchołek góry lodowej.
Cele:- szczęście? - święty spokój! |
|