IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Miqo'te Ghevrov

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Miqo'te


Miqo'te
Neutralni Magowie


Liczba postów : 20
Dołączył/a : 24/03/2016
Skąd : Lębork

Miqo'te Ghevrov Empty
PisanieTemat: Miqo'te Ghevrov   Miqo'te Ghevrov Icon_minitime01.04.16 21:37

Miano
Miqo’te Ghevrov (Miko'te Gewrow), choć jej pierwsze imię brzmiało Mimiteh(Mimitej).
Wiek
Siedemnaście lat, na oko akurat tyle, ile ma.
Pochodzenie
Nieznane, wychowała się w okolicach Shirotsume, od miesiąca podróżuje i szuka jakiegoś miejsca dla siebie.

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Wygląd
Dziewczę o mylnie niepozornej posturze. Rzekomo chodząca zwyczajność w świecie pełnym dziwów, mająca jakieś sto sześćdziesiąt sześć centymetrów wzrostu i coś z pięćdziesiąt kilo wagi. Szczupła budowa ciała odznacza się gdzieniegdzie delikatnie zarysowanymi kośćmi oraz wyraźniej zaznaczonymi mięśniami. Choć drobna, to Miqo'te wydaje się mocna i wytrzymała jak wyprawiona skóra. Oczywiście nie jest płaska i nie wygląda jak kołek, ma wyraźne wcięcie w talii i zaokrąglenia w odpowiednich miejscach. Posiada ładny, choć nie tak od razu obfity biust (miseczka C dla ciekawych), a także niczego sobie nogi, na tym jednak jej kobiece atuty się kończą, bo z wyglądu raczej przypomina chłopczyce i nie eksponuje swojej kobiecości. Trzyma się prosto, chód ma charakterystyczny - koci, elegancki, co kłóci się z jej nieco odrapanym jestestwem. Otóż zawsze na twarzy czy dłoniach ma jakieś otarcia, na nogach sińce albo pod okiem okazałą śliwę - nie ma skłonności do bójek, skąd, jest niestety łamagą i zdarza się jej wywrócić na idealnie płaskiej powierzchni. Zaprzecza prawu, że koty zawsze lądują na czterech łapach. Pomijając ten fakt, nie sprawia jednak osoby przejętej swoją niezdarnością, praktycznie niewiele sobie z niej robi.
Jest pogodną duszą i widać to po niej. Rysy twarzy ma zaskakująco łagodne i harmonijne, nie jest może nieziemską pięknością o twarzy lalki i nieskazitelnej cerze, ale ma miłą dla oka aparycję. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest bez wyrazu albo nijaka, ale taka już jej subtelna uroda. Mały nos, miękko zarysowane wargi z finezyjnie zaostrzonymi kłami i tchnące spokojem, ciepłe spojrzenie jasnych oczu. Jej tęczówki są jedną z rzeczy przyciągających wzrok - o intensywnej barwie zieleni, wpadającej w nieokreślony kolor pomiędzy pistacjowym a odcieniem morskiej zieleni. Oczy te, duże, z białymi, wąskimi źrenicami wyraźnie kontrastują z orientalną karnacją przywodzącą na myśl kawę z mlekiem. Fantazyjne faliste linie i zawijasy tatuażów zdobią całe jej ciało, od stóp po głowę, wyróżniając się ciemnym brązem na kawowej skórze. Jednak rzeczą najbardziej charakterystyczną w postaci Miqo'te są jej jasnoszare, niemalże białe włosy i stercząca wśród kosmyków na głowie para kocich uszu. Fryzurę ma dość chaotyczną, zmierzwiona grzywka, z tyłu pasma włosów przystrzyżono na szybko i nierówno, tworząc strzechę rozczochraną na wszystkie strony jak liście na krzakach. Po bokach twarzy długie kosmyki dziewczyna ujarzmia poprzez związywanie przy końcach mocnym rzemieniem.
Wśród tego bałaganu znajdują się wcześniej wspomniane uszy, kocie jak kocie, wrażliwe na dotyk i częsty obiekt żartów innych. Są mniejsze od dłoni, białe, z czarnymi końcówkami, prawe zawsze trochę oklapnięte. Bardzo ruchliwe i żywe, co rusz nimi strzyże, unosi, opuszcza albo kładzie po sobie, dając łatwo odczytać swój nastrój innym. Nie są one jedynymi kocimi atrybutami - oprócz pionowych źrenic i dłuższych kłów Miqo'te ma jeszcze ogon sięgający jej kostek, również biały z plamką czerni na końcu, wrażliwy na temperaturę język o trochę chropowatej fakturze, czuły nos oraz zaostrzone paznokcie u dłoni i stóp. Ponieważ nie lubi szybko odrastających "pazurków", wybiera luźne ubrania z długimi i szerokimi rękawami, gdzie zawsze łatwo może skryć swoje dłonie. Co do ubrań, nie jest wybredna i nie wyszukuje najmodniejszych sukienek ani okazji by obkupić się w nowe bluzki. Nosi się skromnie, w kolorach ziemi, ciepłej palecie brązów, szarości, zieleni i beżu, styl jej ubioru jest z reguły monotematyczny. To stroje podróżne z naturalnych tworzyw, płótna, sukna, skóry, stawiające na wygodę i swobodę ruchów.
Charakter
Panna Ghevrov ma bardzo łagodne i przyjazne usposobienie, a jej bezkonfliktowość jest jej wizytówką. To wyjątkowo spokojne stworzenie, żeby nie powiedzieć denerwująco opanowane i zniechęcające równowagą wewnętrzną potencjalnych agresorów. Większość przytyków i kpin spływa po niej jak woda, w krytycznych sytuacjach zachowuje zimną krew, nie dając się ugiąć pod presją otoczenia. Nawet jeśli coś ją zrani, stara się nie pokazywać tego po sobie. Naprawdę trudno zburzyć jej kontrole i nie tyczy się to wyłącznie złości. Wszystkie swoje emocje zdaje się trzymać nienaturalnie na wodzy, co nie znaczy jednak, że całe życie chodzi kryjąc uczucia za maską. Swoista stoickość nie wyklucza tego, że można z jej twarzy czytać jak z otwartej książki, jedynie jej reakcje nie są w żadnej mierze ekstrawertyczne. Zamiast płakać w głos, bezgłośnie przełyka łzy, śmieje się zawsze cicho, nie podnosi głosu w gniewie czy strachu, nie krzyczy. Dużą rolę odgrywają tutaj jej uszy, będąc bardziej wymowne niż słowa czy mimika i których ruchów tak do końca nie kontroluje. Często okazuje emocje po kociemu, kładzie uszy po sobie, prycha, miauczy, stroszy futro na ogonie a osoby nieznające pewnych zwierzęcych zachowań mogą to błędnie odczytać. Dla niej samej jest to nieco peszące, bowiem jej druga zwierzęca natura, jakkolwiek zaakceptowana, to pozostaje tą dzikszą, w pełni nie opanowaną częścią jej jestestwa... A przyśnięcie w towarzystwie podczas podróży i mruczenie przez sen jest raczej krępujące.
Pomijając kocią naturę i całkiem niezłe wyczucie balansu Miqo'te jest gapą, noga potrafi się jej omsknąć na prostej drodze, wejdzie w drzewo, albo nawet nie zda sobie sprawy jak wpadnie w krzaki. Nie są to rzeczy, którymi tak by się przejmowała, większość drobnych czy poważniejszych wypadków jakie się jej trafiają umniejsza, z prostej przyczyny. Nie jest beksą i nie lubi się nad sobą roztkliwiać, uważając, że szkoda tracić na to czas. Przeważnie na jej wargach gości subtelny, pogodny uśmiech. Natura uznała za sposobne wyposażyć ją w ogromną, anielską cierpliwość, tej samej wielkości współczucie oraz dystans do świata, okraszając to wszystko wielkim szacunkiem do wszelkiego stworzenia, każdej, choćby najmniejszej istoty żywej. Jest nieco małomówna, nie z powodu nieśmiałości, ale swojej ostrożności, potrzebuje chwili by wybadać grunt sytuacji czy charakter danej osoby. Z czasem, czując się już pewniej w czyimś towarzystwie, okazuje się dobrym słuchaczem, niezłym rozmówcą i bardzo czułą i wrażliwą osobą. Przy niej dużo osób czuje się swobodnie, bowiem nie narzuca rozmowy, stara się nie krytykować i zawsze być wsparciem. Ma tendencje do bycia opiekuńczą wobec tych, którzy są jej bliscy, bez względu na ich wiek... I bardzo lubi dzieci, w ich towarzystwie zapomina o swoim wieku i potrafi wraz z nimi grać w klasy albo w łapki.
Nie jest jednak naiwna jak kilkulatki, ma swój rozum i do wszystkiego stara się podchodzić na trzeźwo. W rozmowie jest taktowna, brzydzi się kłamstwem i stara się być przez to delikatna... Mówiąc innym bolesną prawdę w jak najmniej dotkliwy sposób, nie zmieniając jej znaczenia. Osobiście nie cierpi osób obłudnych, interesownych, a także ignorantów, którzy nie mają nic na usprawiedliwienie swojej głupoty czy godnego politowania zachowania. A już reaguje alergicznie na tych, którzy mają czelność atakować albo obrażać bezpodstawnie innych. Ma w sobie sporo odwagi i wojowniczą duszę, ale całą swoją energię i te przymioty skupia zgoła na rozwoju swoich zdolności. Nie mając mimo wszystko dużej siły fizycznej, w obronie przyjaciół i swojej wypracowała dość cięty język, choć to niewiele, potrafi powiedzieć dosadnie do słuchu, pocisnąć czy zwyczajnie być wredną... Acz nie w typowo ordynarny sposób, bo nie zniża się do wyzwisk, zgrabnie ujmuje wszystko tak w słowa, że to co wydaje się komplementem potrafi być obelgą. I tak miła, spokojna Miqo'te potrafi łagodnym głosem powiedzieć, że nie podoba się jej nagabywanie jej przyjaciółki i jeśli jeszcze raz zobaczy podejrzanego w jej pobliżu, wbije mu igły w takie miejsca o jakich istnieniu nie miał pojęcia. A nie rzuca słów na wiatr i jest sumienna... Aż do bólu. Ma skłonności do pracoholizmu. Mówi się, że ciężka praca wyrabia charakter, co nie zawsze musi być prawdą, niemniej w jej przypadku tak właśnie podziałało. Miqo'te życie rzuciło kilka kłód pod nogi, ale zamiast rozpamiętywać co dzień swoje osobiste traumy, idzie dalej, a wrodzona i wyuczona pracowitość pomogły jej przetrwać wiele. Spędzała dni wśród osób w bólu, rannych, umierających, przez co nauczyła się, że każde, pozornie nawet nieznaczne życie jest ważne. Niezmiennie wytrwała w tym co robi, aż za bardzo... Czasem doprowadzając się wycieńczenia, dopóki nie dostanie po głowie.

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Magia
Magia Igieł
Zdolności niemagiczne
Cytat :
[*] Pierwszorzędne:
- Medycyna
- Zielarstwo
- Czuły nos
[*] Drugorzędne:
- Nie dotyczy
[*] Trzeciorzędne:
- Nie dotyczy
Zdolności fabularne
Fizjoterapia

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Moc magiczna
3000
Klejnoty
1000

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Przynależność
Neutralni Magowie, nad gildią się nie zastanawiała (jeszcze).
Znak gildii -
Ranga
Mag
Miejsce zamieszkania
Oficjalnie dom jej rodziców znajduje się w miasteczku niedaleko Shirotsume, jednak sama Miqo'te podziewa się w różnych miejscach.

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Rodzina
Nieznana jej biologiczna rodzina i plemię, przybrani rodzice - matka Micca oraz ojciec Rave, oboje od pół roku znajdują się poza Fiore, daleko za morzami, prawdopodobnie nawet za Caelum.
Ekwipunek
Cytat :
[*] Na szyi, schowany pod ubraniem zaśniedziały amulet z ciemnego metalu, przewiązany rzemieniem, z wizerunkiem gwiazdy.
[*] Niewielka torba podróżna wiązana rzemieniami, na pasku wokół bioder, z najpotrzebniejszymi w podróży przedmiotami(zmiana bielizny, szczoteczka, krzesiwo, takie tam).
[*] Skórzana apteczka, a w niej notatnik, ołówek, garść ziół, parę fiolek z różnymi płynami, skalpel, zwykłe igły, nici, małe nożyczki i drewniana klamerka (na nos).
[*] Średniej wielkości kij podróżny, trochę ponad metrowy, obwiązany u góry rzemieniem.
[*] Mleczne szkiełko, przypominające płaski i nieregularny na bokach fragment oszlifowanego przez wodę szkła.
Historia
Mimiteh przyszła na świat późnym latem, szarym świtem, gdy słońce dopiero wstawało a na niebie błąkały się jeszcze gwiazdy. Jej narodzinom nie towarzyszyły żadne znaki, żadne symbole, nie była dzieckiem wysoko urodzonych magów czy z góry nie padło na nią zadanie kontynuowania tradycji przodków. Urodziła się jako pierworodna córka szamana plemienia Kasch, szczepu zamieszkującego zachodnie, dziksze tereny Fiore. Była oczekiwanym dzieckiem, gdyż jej matka miała trudności z zajściem w ciąże i rodzice ogromnie się cieszyli ze świadomości posiadania potomka. Niestety przy porodzie wystąpiły pewne komplikacje, matka Mimiteh osłabła a sama dziewczynka była dziwnie krucha i zamiast płakać jak nowo narodzone dzieci, kwiliła cicho, jakby z trudem wydobywając dźwięki z drobnej piersi. W obawie o życie obu, szaman użył swojej magii, naznaczając ich ciała tatuażami na wzór plemiennych znaków, mającymi te właściwość, że wzmacniały żywe organizmy. Przez kilka tygodni obie dochodziły do siebie aż ich stan się ustabilizował. Szaman i jego żona mogli w spokoju wychowywać zdrową córeczkę, wśród swojego plemienia, ciesząc się beztroską i odosobnieniem jakie oferowała im dolina Matz.
Kasch zajmowali niezbyt rozległe tereny, po części żyjąc w osadach, po części wędrując po dolinie i polując. Średniej wielkości plemię żyło w zgodzie z naturą, choć jego członkowie mieli pełnoprawne obywatelstwa i wizyty w miastach nie były im obce. Preferowali jednak wolną przestrzeń, niebo nad głową i swój własny sposób życia - szacunek do przodków, tradycji oraz przede wszystkim do natury jaka ich wychowała, dając schronienie i pożywienie. Nie byli zamknięci na świat zewnętrzny, jednak najlepiej im było ze sobą, w miejscu, gdzie każdy, choćby najmłodszy członek ich społeczeństwa miał znaczenie. Mimiteh miała wokół siebie dużą, ciepłą i ufającą sobie rodzinę... Jednak w życiu tak bywa, że nie miała szansy ich dobrze poznać.
Nim dzieci osiągnęły wymagany wiek by towarzyszyć starszym w polowaniach albo poważniejszych zajęciach, pomagały w drobnych pracach w osadzie. Oczywiście większość z nich dużo bardziej wolała skupić się na zabawie, najlepiej w całej grupie. Tak oto mająca półtora roku białowłosa dziewczynka znalazła się na polanie przy potoku z innymi dziećmi, plotącymi wianki albo bawiącymi się piłkami ze skóry, bądź nawet trenującymi swoją magię. Jako jedna z najmłodszych była pod opieką starszych, którzy pilnowali by maluchy nie jadły ziemi ani roślin ani nie zrobiły sobie same krzywdy jak to berbecie mają w zwyczaju. Trochę niewdzięczne zadanie, ale skoro dorośli byli zajęci, ktoś musiał się nimi zajmować... Mimiteh była tamtego dnia na polanie, gdy sielski spokój zburzyło głośne wycie i nagłe, przerażone krzyki dzieci. Tam gdzie las stykał się z łąką stał ogromny wilkołak, wlepiając w łatwy posiłek swe ślepia. Wybuchła panika, wszyscy nagle poderwali się na nogi uciekając, od strony osady przybiegło kilku magów zaalarmowanych wrzaskami, chcąc odpędzić albo zabić bestię... Potwór zmienił zdanie, rzucił się w kierunku wojowników, ale w całym tym zamieszaniu i prędkiej uciecze dwoje dzieci wpadło do rwącego potoku. Jedno, starsze, złapało się brzegów i udało mu się przy pomocy innych wygramolić na brzeg... Mimiteh porwał wartki nurt.
Mała pewnie by utonęła gdyby nie wóz wędrownych artystów, którzy w lesie przechodząc kładką nad wodą zauważyli dziewczynkę. Wyłowili ją, opukali pozbywając się wody z płuc, któryś z nich zrobił jej masaż serca, zawinęli w koce wycieńczone dziecko i czym prędzej pośpieszyli do najbliższej wioski. Pech chciał, że potok w kilka chwil przeniósł Mimiteh daleko od miejsca koczowania plemienia, a jej ratownicy nie mieli pojęcie, że ktoś taki zamieszkuje te tereny. W wiosce zbadał ją podróżny znachor, ocenił, że małej nic nie będzie, lecz jakoś żaden z mieszkańców nie potrafił powiedzieć czyje to dziecko mogło być. Znajdowali się bowiem w części oddzielonej wzgórzami od miejsc przeważnie zajmowanych przez Kasch, a szukanie w dziczy rodziców dziewczynki było zbyt trudnym zadaniem. Przeczekano więc kilka tygodni w miasteczku, ale żaden wędrowiec nie przyszedł z pytaniem o małą dziewczynkę o białych włosach i karmelowej barwie skóry. Nie mogąc znaleźć nikogo kto by się zajął znajdą w małym, ubogim miasteczku, artyści stwierdzili, że dziewczynka pojedzie z nimi do najbliższego miasta i tam może znajdzie się dobra dusza, która weźmie ją pod swoje skrzydła.
Podróż trwała pół roku nim odwiedzając pomniejsze miasteczka dotarli do okolic Crocus. Mimiteh, nazywana Małą, przyzwyczaiła się do wędrownej trupy, choć tęskniła za rodziną a jej jeszcze świeże wspomnienia przywoływały czasem łzy. Była jednak za mała by w jakikolwiek sposób zrozumieć swoją sytuację i coś w związku z nią zmienić, dlatego los oraz uczynni artyści musieli zrobić to za nią. Nie do końca z lekkim sercem tymczasowi opiekunowie zamierzali oddać ją do miejskiego przytułku, ale ich wóz po drodze zrównał się z bryczką prowadzoną przez mężczyznę w średnim wieku, który miał wybawić ich od tej rozterki. Rave Ghevrov był wyśmienitym, ale słabo znanym lekarzem, wracającym od rodziny do domu, gdzie czekała na niego żona. Przez dwa następne dni wraz z trupą podróżował w stronę miasta, a doktor zwrócił uwagę na cichą, bacznie obserwującą go dziewczynkę. Po krótkim wywiadzie i zapoznaniu się z historią, w odruchu poczciwego serca zaofiarował, że małą weźmie. Powód był jeszcze inny, jego żona była bezpłodna i brakowało im pociechy w domu. Po dość długich zapewnieniach, że zajmie się nią należycie, Mała znów roniła łzy, gdy żegnała się ze osobami, do których zdążyła się przyzwyczaić.
Mimiteh miała przed sobą kolejną, długą drogę aż do obrzeży Shirotsume, jednak spędziła ją z poczciwym magiem, który z miejsca obdarzył ją ojcowską czułością. Choć te wspomnienia jak i pamięć o plemieniu, artystach, miały się rozmyć w ciągu kilku lat, to dobrze pamiętała dźwięk jego głosu. Całą podróż przesiedziała na jego kolanach, zawinięta w koc, podczas gdy Rave opowiadał jej o wszystkim. O swojej żonie, pracy, o łąkach i miastach jakie przemierzają, o sobie, wyjaśniał jej czemu ptaki latają nad ich głowami i czemu klacz ciągnąca bryczkę tak parska. Nie mogła oczywiście tego zrozumieć, ale pamiętała stukot końskich kopyt i ciepły głos mężczyzny. Pamiętała również zdumiony, choć i radosny okrzyk kobiety, Miccy, gdy wsunął w jej ramiona drobną dziewczynkę. Prawdziwe szczęście, że trafiła do dobrej, kochającej rodziny i dość szybko zdobyła serca przybranych rodziców swoim spokojem, ciekawością i rezolutnością. Z czasem wspomnienia najwcześniejszych lat rozmył się, pozostała tylko nieskrywany fakt, że jest znajdą, a jedynymi wskazówkami o jej pochodzeniu może być okolica w której ją znaleziono i amulet z dziwnego metalu, wiszący na jej szyi. Państwo Ghevrov wspólnie ustalili, że nie będą ukrywać przed dziewczynką prawdy i swoich podejrzeń. Mogła się zgubić albo została porzucona, mogła być ofiarą wypadku albo może nawet niewdzięczni rodziciele chcieli się jej pozbyć jak niechcianego kociaka wrzucając do potoku. Prawda pozostawała poza ich zasięgiem, ale zajęli się Mimiteh... Miqo'te, gdyż takie nadali jej imię, jak najlepiej potrafili. Trudno byłoby udawać, że jest ich biologiczną córką, gdy opiekunowie mieli jasną skórę i ciemne włosy, ale tworzyli szczęśliwą, małą rodzinę.
Przez ich dom przewijało się sporo osób. I Rave i Micca byli magami specjalizującymi się w leczeniu, on zajmował się głównie pacjentami, podczas gdy Micca w swojej pracowni tworzyła maści, antidota i szczepionki - słowem zajmowała się medycyną u jej podstawy, mieszając zioła i minerały by tworzyć leki. Miqo'te również miała do tego smykałkę i chłonęła ich wiedzę jak gąbkę, słuchając z przyjemnością i uwagą tłumaczeń rodziców. Po opanowaniu sztuki czytania oprócz bajek dla dzieci próbowała zgłębiać wielkie tomiszcza o ludzkiej anatomii, lecz lekturę za trudną dla tak młodego umysłu, upraszczał jej Rave. Odkąd pamiętała w ich domu miała styczność z chorymi oraz rannymi, a dziewczynka pilnie słuchała wydawanych diagnoz, przynosiła leki czy bandażowała rany. Uczyła się w domu, bo choć mieszkali blisko Shirotsume była zbyt zajęta pomocą rodzicom i uczenia się fachu lekarskiego.
Latem, gdy miała około sześciu lat, niecały rok po zniszczeniu Rady Magicznej, w okolice przyszła wieść o rzezi na Dai Matō Enbu. Rave spakował najpotrzebniejsze rzeczy, zaprzągł bryczkę i czym prędzej pojechał, chcąc pomóc rannym a także poznać los przyjaciół, którzy mogli stracić życie w czasie owej masakry. Miqo'te została sama z matką, przez kilka tygodni tylko w dwójkę zajmowały się pacjentami, wyczekując widoku bryczki i karej klaczy na drodze do domu. Wieczory spędzały w pracowni Miccy, gdzie rozmawiając, Miqo'te uczyła się opanowywać swoją magią. Właśnie jednego z tych wieczorów coś się stało - Micca badała niewielki kamień z wyrytym na nim niespotykanym symbolem, jaki rzekomo ściągnął magiczną chorobę na jej pacjenta. Odłożyła go na stół, Miqo'te położyła obok książkę, w swojej gapowatości zahaczając kantem oprawy o fiolkę z eliksirem, który wylał się na stronicę oraz kamień... Wybuch, w powietrze strzeliła gwałtownie masa zielonego dymu, a dziewczynka kaszląc znalazła się pod ścianą, przygnieciona półką na książki. Micce udało się zapanować nad chaosem i wyprowadzić córkę z pracowni, ale... Miqo'te wyglądała inaczej. Ludzkie uszy znikły, na głowie za to pojawiła się futrzana para, spod spodenek wysunął się biały ogon a źrenice oczu zbielały, stając się kocie. Po szczegółowym badaniu okazało się, że kamień zawierał klątwę, która uśpiona, powodowała chorobę u pacjenta (notabene, alergię na kocią sierść) a w jakiś sposób niewykończone antidotum spowodowało nagłą aktywację. Miqo'te była najbliżej i klątwa powinna zamienić ją w kota, ale uratował ją amulet - wisiorek z którym ją znaleziono, a który zawsze nosiła na szyi. Metal z wyrytą gwiazdą zaśniedział i sczerniał, pochłaniając czy też niwelując znaczną część klątwy, ale uszu oraz ogona nie sposób było się pozbyć. Jakże Rave zdziwił się, wracając wczesną jesienią, gdy ujrzał dziewczynkę i wysłuchał relacji z całego zdarzenia. Nic więcej się nie stało, nikt nie został poważnie ranny, a pracownie dało radę odbudować. Oprócz tego, że Miqo'te posiadła nagle kocie cechy, zdawało się, nic się nie zmieniło.
Lata płynęły, dziewczyna dorastała, ucząc się pilnie i szlifując swoje zdolności pod okiem rodziców. W pracy ulegała metamorfozie, jej urocza gapowatość znikała, jakby nigdy nie istniała, zajmowała się pacjentami spokojnie i pewnie, ku dumie i radości rodziców. Napatrzyła się też na rannych oraz chorych, nie raz widziała jak ktoś umiera. Bolał ją cudzy ból... Była tylko dzieckiem, które pomimo swojej magii i świetnego wykształcenia nie miało doświadczenia i bało się go zdobyć. Umiała opatrywać oraz zaszywać rany, uleczyć gorączkę, nastawić kość, zniwelować trucizny oraz wzmocnić odporność, ale bała się poważniejszych zabiegów. Bała się operować na otwartym ciele, bała się parujących i lepkich ludzkich wnętrzności - nie z obrzydzenia, ale z ogromnego współczucia, bo widząc ból, który wymagał takich interwencji nie umiała się przemóc i pomóc ojcu. Póki co jej magia pomagała jej uniknąć takich sytuacji, oczywiście do czasu... Jakoś gdy miała jakoś czternaście lat coś w niej pękło. Do domu Ghevrov przyprowadzono całą grupę ludzi zaatakowanych przez bandytów, rodzice byli zbyt zajęci, a jej przypadło za zadanie zająć się starszym mężczyzną z dwoma strzałami w brzuchu. To trwało tylko pół sekudny... Jedna myśl Nie, nie dam rady, spojrzenie na wykrzywioną bólem twarz i drugie, znacznie spokojniejsze, dziwnie opanowane słowo Muszę.
To była jej pierwsza operacja. Podała pacjentowi lek przeciwbólowy i usypiający, nacięła skórę skalpelem, wbijając swoje magiczne igły w jej krawędzie. Zbadała czy nie uszkodzono jamy brzusznej, wyciągnęła strzały, zatamowała krwawienie. Jej ruchy były spokojne, delikatne, by zadać jak najmniej bólu, ale dobrze wiedziała co robi. Zszyła ranę, smarując maścią odkażającą rozcięcie i z dłońmi czerwonymi od krwi przeniosła się do następnego pacjenta, z otwartym złamaniem ramienia. I tak dalej do następnego z rozcięciem na skroni, do kolejnego i jeszcze kolejnego, aż matka musiała wziąć ją pod ramię, mówiąc, że pracuje już dziesiątą godzinę i ma iść spać. Miqo'te choć oponowała, to dała się zaprowadzić do swojego pokoju, zasnęła od razu i nie pamiętała co się jej śniło. Bolało ją ciało ze zmęczenia, do tej pory całodzienne krzątanie wokół pacjentów, noszenie leków, butli, naręczy bandaży wyrobiło jej pewną wytrzymałość, pozwalającą wytrwać całe dnie na nogach, ale to... To było intensywne i wyczerpujące doświadczenie. Zrozumiała teraz zmęczenie swojego ojca oraz jego wewnętrzny spokój. Zrozumiała też, że do tej pory choć jej pomoc była znacząca, tak naprawdę niewiele ściągnęła z barków rodziców. Od tamtego dnia na równi z Ravem zajmowała się rannymi i to głównie ona doglądała pacjentów gdy on wyjeżdżał z domu. Rannych przybywało, w niektórych okolicach robiło się zbyt niebezpiecznie i zawsze miała pełne dłonie roboty.
Odkąd Dragon's Howl ujawniło się w Fiore, pacjentów jakoś nie ubywało. Przybyło też lekarzy w okolicy, co ucieszyło całą rodzinę, bo tak mijał czas, wypełniony pracą, opieką nad pacjentami, rozmową oraz chwilami odpoczynku, gdy ich dom nie był już tak oblegany. Niemniej, im więcej słyszeli wieści o tym co się dzieje, tym bardziej w Miqo'te rosła pewna niechęć do magów, którzy pozwolili na wybuch rzezi dziesięć lat temu. Nie przepadała za Smokami idącymi po trupach do celu, jej wewnętrzny szacunek do istot żywych reagował czystą irytacją na myśl o osobnikach nie liczących się z innymi ludźmi i stworzeniami. Miała świadomość, że mało wie o gildiach i o tym co się dzieje między nimi, ale ile jest osób na świecie tyle charakterów, nie mogła więc opierać osądu na posłyszanych plotkach.
W środku zimy X803 roku ich dom wybuchł. Nie, nie był to wypadek w pracowni, paru bandytów, w tym jeden mag ognia uznali za zabawne powysadzać kilka budynków i wiosek u podnóża gór. Padło też na domową klinikę Ghevrovów. W powietrze poszła kuchnia, pracownia i sypialnia Miqo'te. Zaskoczyli rodziców we śnie i dziewczynę siedzącą w gabinecie nad swoimi notatkami - poderwała się ledwie usłyszała wybuch. Nie zdążyła dobiec do drzwi pokoju rodziców by sprawdzić czy są cali, coś błysnęło i straciła przytomność. Obudziła się dzień później u sąsiadów z obandażowaną głową. Ojcu udało się przepędzić bandytów, mieszkańcy z Shirotsume pomogli im w odbudowie domu, ale każdy w rodzinie nosił ślad tamtej napaści. Wybuch w jakiś sposób uraził lewe ucho Miqo'te, dźwięki były przytłumione i niewyraźne, żaden zabieg Rave'a nie potrafił przywrócić narządu do poprzedniej sprawności. Jednak najbardziej z tej trójki ucierpiała Micca, z wstrząsem mózgu leżała niemal tydzień. Dzięki pomocy mieszkańców okolicy znaleźli tymczasowe schronienie u sąsiadów, ich dom również szybko wrócił do pierwotnego stanu. Niestety żadne z nich nie mogło już kłaść się spać z pewnością, że są bezpieczni...
Niedługo potem do ich domu zapukał posłaniec z niewielką kopertą zaadresowaną do Rave'a i Miccy Ghevrov. Po nocach Miqo'te słyszała ich przyciszone rozmowy, aż w końcu odchylili rąbek tajemnicy i powiedzieli córce, że zostają wezwani przez wpływowego przyjaciela do siebie. Daleko. Bardzo daleko, za granicami Fiore, za Caelum, muszą jechać teraz i nie wiedzą kiedy wrócą. Nie chcieli zdradzić nic więcej, a Miqo'te nie potrafiła zrozumieć ich zachowania - zawsze oddani swojej pracy nagle zawieszają działalność kliniki i jadą w siną dal. Tak po prostu, nie chcieli, albo nie mogli wyjawić jej nic więcej.
Nie mając wyboru, pożegnała się z nimi czule i nakazała uważać na siebie. Posłuchała setki rad, zapewniła gorąco, że będzie się pilnować, pisać do nich regularnie i nie odmawiać potrzebującym pomocy.
Wyjechali. W domu było dziwnie pusto, bo gdy rozniosła się wieść, że Ghevrovie wyjechali, pacjenci chodzili do innych lekarzy albo szukali pomocy w Shirotsume. Miqo'te przykrzyło się nie mieć nic do roboty, do tego niepokój dawał się jej we znaki - po dwóch miesiącach, wczesną wiosną spakowała torbę podróżną, wszystko to co mogło się jej przydać, nie zapominając o swoich notatkach oraz apteczce i zamknęła dom. Klucz schowała pod korzeniami rosnącego w ogrodzie dębu, do drzwi przyczepiła karteczkę i ruszyła drogą, najpierw w stronę miasta. Tam załapała się na wóz z sianem pewnego farmera, zdając się na jego słowa, że jedzie w stronę Góry Hakobe. Rozważała gdzie może się udać, ale stwierdziła, że pozwoli prowadzić się losowi, z góry nie uznając żadnego celu. Po prostu idzie przed siebie...
Cztery miesiące jest już w podróży, chodząc od jednego miasta do drugiego, zarabiając na leczeniu albo drobnej pracy domowej.
Cele
Cytat :
[*] Pomoc innym. Altruistycznie nie odmawia leczenia nikogo i nie porzuci swojego pacjenta dopóki nie będzie pewna, że wyzdrowieje.
[*] Odwrócenie klątwy, dowiedzieć się czy istnieje możliwość powrotu do swojej w pełni ludzkiej postaci.
[*] Wypytać się co spowodowało, że jej rodzice tak nagle opuścili dom i ją, znaleźć informacje o ich wpływowym przyjacielu, zrozumieć czemu tak dziwnie się zachowywali...
[*] Jeśli się uda, dowiedzieć się skąd pochodzi ona i zgłębić naturę metalowego amuletu, jaki po dziś dzień nosi na szyi.

Miqo'te Ghevrov Nl861_content_right_ozdobnik

Sława
Praktycznie żadna, choć w okolicach Shirotsume każdy zna rodzinę Ghevrovów.
Ciekawostki
Cytat :
[*] Gdy jest solidnie na kogoś zirytowana albo zwyczajnie wściekła, zamiast kląć zachowuje się jak najuprzejmiej i mówi do danej osoby per "Skarbie".
[*] Jest przygłucha na lewe ucho, przez co to zawsze jest nieco oklapłe i reaguje pół sekundy później niż lewe. Ma bardzo czuły, koci węch i operując albo zajmując się zaropiałymi ranami o przykrym zapachu musi zatykać sobie nos klamerką, by nie zemdleć od nieprzyjemnej woni.
[*] Nie przepada za nią większość psów, choć sama lubi zwierzęta i jest do każdego przyjaźnie nastawiona.
[*] Umie pływać, ale jak może unika wody, zwłaszcza takiej bardzo zimniej i bardzo mokrej, brr...
[*] Ma słabość do mleka, śmietanki oraz jogurtów, za to nie lubi rzeczy ostrych i nadmiernie przyprawionych, kicha ilekroć poczuje pieprz.
[*] Kocimiętka działa na nią jak na każdego kota, będąc pewnego rodzaju silnym... Afrodyzjakiem. Zaczyna się wtedy łasić... A nawet i bez tego mięknie gdy zacznie się ją drapać za uszami albo głaskać.
[*] Ma tragicznie słabą głowę do alkoholu, łatwo się upija.
Powrót do góry Go down
https://ftng.forumpolish.com/t1750-miqo-te-ghevrov
[MG] Ariyamna


[MG] Ariyamna
Mistrz Gry


Liczba postów : 1643
Dołączył/a : 10/11/2014

Miqo'te Ghevrov Empty
PisanieTemat: Re: Miqo'te Ghevrov   Miqo'te Ghevrov Icon_minitime03.04.16 1:28

Muszę pochwalić Twoją kartę pod względem estetycznym jak i gramatycznym, bo bardzo przyjemnie mi się ją czytało. I od razu z góry przepraszam, że tyle mi to zajęło, bo miałam trochę na głowie z forum i z życiem prywatnym. Jedyny problem miałam z tymi kocimi cechami, ale widzę wyraźne wyjaśnienie w historii (jak i oparcie na tym między innymi swojej postaci), więc nie chcę nic w tym zmieniać, bo zrujnowałabym postać. Jedyne w tej kwestii mam do dodania tyle, że najpewniej (w wolnej chwili) w Twojej KM dopiszę notkę fabularną dotyczącą klątwy. O ile oczywiście nie masz nic przeciwko.

A tak to:
Miqo'te Ghevrov JJ5mnmM
Zapraszam na fabułę serdecznie!
Powrót do góry Go down
 
Miqo'te Ghevrov
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fairy Tail New Generation :: Archiwum starego FTNG :: Archiwum postaci :: Karty Postaci :: Zaakceptowane karty-
RadioAoi.plHalo PBFPBF ToplistaMiqo'te Ghevrov Eca5e1iI love PBFPBF Toplista~**~.: ANIME TOP100 :.Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie