Kuźnia "Smocza Łuska"

First topic message reminder :

Typowy zakład kowalski. Wielkie palenisko, różnego rodzaju osełki, kowadła, beczki z wodą, surowcami. Porozwieszane na ścianach młoty, szczypce i inne potrzebne w tym zawodzie cuda. Oczywiście znajduje się to w tylnej części budynku, oddzielonej od reszty drewnianą ścianę. Zasadniczo to na jego zapleczu i to tak, że brak jednej ściany zatem można powiedzieć, że znajduje się ona na świeżym powietrzu.
Sklepowa, mniejsza część budynku wypełniona jest porozwieszanymi na ścianach mieczami, tarczami, toporami i innymi cudami sztuki zbrojeniowej. Wszystko jest najwyższej jakości. Ponadto jest tu niewielka, prosta lada i schody prowadzące na piętro gdzie znajduje się część mieszkalna.

Znak na piasku, zobaczysz kiedyś przylecą do nas zielone ludki.[Chcesz, by żołnierze Putina przyszli do Fiore?]No Raven Tail miało Ivana Groźnego, więc pewnie jakiś Putin się też znajdzie. Stwierdzi, że Crocus należy do niego, bo ileś tam procent ludzi rozmawia po Rosyjsku i zagarnie całość dla siebie. Potem wytoczy Hisui zimną wojnę i z Crocus nie będą już dostarczali krokusów do pałacu.[Wiesz, że jak na standardy Fairy Tail to ta konspiracja jest tak głupia, że może nawet faktycznie istnieć?]No tak, byleby nie skończyć z grzybem takim jaki jest w Bleachu że masz matrioszkę gatunków w postaci głównego bohatera.[Truskawkowa matrioszka? Jadłbym jeśli byłaby w czekoladzie białej niczym Hollow.] W każdym razie mamy tu złom, no to pan Mieciu jeszcze tutaj nie był. Jak myślisz, czy skup miedzi przyjmie od nas cokolwiek stąd?[A weź ten szajs zostaw, nawet peruki nie dotykaj bo pewnie zawszona i… chociaż… jesteś łysy Tobie to nie robi.](Bądź Fabulous.)[Dawno Cię tutaj nie było. Gdzieś się podziewał? Ja dopiero wróciłem jak odrosły mu włosy pod pachami.](E… nie interesuj się baka!)Nie wnikam tym bardziej. W każdym razie również szafa z oczami i końskim dildem zniszczenia… brzmi jak nazwa dobra dla artefaktu rozdziewiczającego. Dobra biere – pomyślał Lucifer i schował to do Magic Satchela. Zaraz potem chwycił łopatę i poszedł kopać w miejscu gdzie był znak.
/30 MM
4770

Kopiąc przez dłuższy czas, można powiedzieć że wykopałeś metr dziury. Zajęło ci to jakieś pół godziny, no ale dobra. W końcu natknąłeś się na jakąś szkatułkę, gdy ją chwyciłeś w dłoń. Zrobiło się takie puff, kłąb dymu zakrył ciebie i metr w okół. Twoja postać zmieniła się, mogłeś do dostrzec po tym jak włosy zasłaniały ci ryłko. Oraz coś uwierało pod koszulką, dokładnie to cycki. Tak brawo zmieniłeś płeć, ale to i jak hardcorowo. Ogólnie jakby ktoś chciał dowiedzieć się co to gender, to może spojrzeć na ciebie. Jesteś teraz zupełnym transem, płeć niewiadoma. Co prawda cycki masz, brodę masz. Długie ciemno brązowe włosy masz, ale jednak ptok ci w gaciach został.
Wracając do zawartości pudełka, w środku był klucz i list. A w liście.

- Skoro znalazłeś to pudełko, to pewnie chcesz wejść do tajnego pomieszczenia. No cóż, teraz możesz iść. No lecz klątwę na ciebie rzucam, tak dla żartu.

No i to tyle.
- Tutaj masz swój nowy wygląd, tak dokładnie to konchita wrust

- Parabole tańczą, parabole tańczą – nucił sobie mag podczas kopania dołu. Można powiedzieć, że już dawno sięgnął dna a teraz po prostu kopał sobie dołek.[Ten suchar był tak czerstwy, że w Afryce wystąpiła susza i ludzie poumierali. Gratulacje powstrzymałeś ebolę.] – Stuk, stuk, puk, puk ja nie pukam – zrobił tu sugerującą pauzę aby nadać tej zboczonej nutki, a do tego wygiął usta w dobrze znanym wszystkim uśmiech Jasia Fasoli, czyt derpa numer jeden na świecie – w niemalowane rzecz jasna – i tutaj zastanawiał się czy Bond również tak robił? W końcu jedną jego kobietę pomalowano złotą farbą i umarła bo skóra nie oddychała. Ciekawe czy potem ją puknął? Tego nie wie nikt, bo przecież kadr zniknął.
W ogóle może to ta sama szkatułka, którą znalazł na Ulicy Czerwonych Latarnii? – yay, wreszcie dowiem się co było w środku – powiedział uradowany, po czym otworzył skrzynkę. Zrobiło się ciemno i puff. Poczuł się lekko ciężki na przodzie, a trochę ciasno zrobiło mu się w biodrach. Na głowie miał czarne kudły, którymi zarzucił – ach, dziwko proszę jestem bajeczny bajeczna. Jak ten batonik. Więc tego chciała tamta lolitka? Wygrać EUROWIZJĘ! – powiedział drapiąc się po brodzie i uśmiechnął się sam do siebie. Po chwili ogarnął że ma cycki [uwaga, osoby niepełnoletnie oraz pragnące zachować umysł proszę o nieczytanie dalszej treści, gdyż jest rakotwórcza]. Pisnął w zacieszu i zaczął się po prostu cyckami bawić. Czuł je, wiadomo że mięciutkie. Nie przeszkadzało mu, że został transem bo póki jest fujara i może zrobić sobie dzieci to nie ma problemu. Chociaż wolałby wrócić potem do tej formy. Po 30 minutach zabawy z cyckami pełnej uniesień, w końcu przeczytał tą kartkę. Wziął ze sobą to pudełko i udał się do tamtego przejścia. W końcu powinien przejść teraz, bo drzwi przestraszą się pozwów o nietolerancje. [No a potem zaliczysz eurowizję i ją wygrasz, na swój piękny głos.]
https://www.youtube.com/watch?v=h2_YoKXr9H8 Lucifer szedł śpiewając dokładnie tą piosenkę. Kiwając się kusząco na boki, jak to kobieta z brodą.

Ogólnie to bym rzucił to https://www.youtube.com/watch?v=fBGJe1fyQiI na tą euro wizję.
Wracając do tego iż bawiąc się przez 30 minut cyckami, zebrało się trochę publiczności. Mianowicie jakiś tam meneli i innych zamożnych gości, który to zaczęli masową molestację siebie samych. Oczywiście z powodu patrzenia na transa który bawi się cyckami, no tak czy siak.
Kiedy już postanowiłeś przestać się bawić i wyruszyć do konkretnego miejsca, którymi były tajemne drzwi. Tam spotkałeś się z czymś strasznym, co przerosło twoje umiejętności. W drzwiach był zamek, kiedy wsadziłeś tam klucz. A gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłeś/aś to Klickck Zwykłe przejście, prowadzące w dół. Co robisz?
A - Bawię się dalej piersiami
B - Idę do dungeona
C - Golę brodę
F - Uciekam

- Let it go, let it go - nucił sobie Lucifer, kiedy widział molestujących się ludzi. Jakby nabrało to wszystko ukrytego znaczenia, chociaż rzecz jasna Ci zamożni menele czyli Ci którzy dorobili się wózka z Tesco pewnie mieli niezły materiał do fapfolderu. W każdym razie nie spodziewał się [NOBODY EXPECTS SPANISH INQUISITION!]… nie, nie inkwizycji, nie spodziewał się że nie ma tam kolejnej pułapki kiedy przekręcił klucz w zamku.[Mędrzec powiada, że dobry klucz to taki który pasuje do jednego zamka, zaś chujowym zamek do którego pasuje każdy klucz.]Czy to jakieś odniesienie do współczesnej młodzieży wieku gimnazjalnego, które gra w osławione słoneczko? Kurde, za moich czasów tego nie było, jak również ładnych nauczycielek[Pomyślał ze smutkiem.]Ej nie jesteś narratorem!
- Kurdę trudne pytanie, prawie jak na prawie jazdy. Może nawet wielokrotnego wyboru, więc zaznaczam opcję A, B i C – czyli najpierw ogolił brodę, a potem szedł do dungeona bawiąc się cyckami. Ucieczka nie wchodziła w grę chociaż zastanawiał się, gdzie podziała się opcja D? D jak Dick pewnie, a to bardzo chujowe imię jest powiadam. Więc może dlatego F, bo F to amerykański odpowiednik pały[If you know what I mean.]. W każdym razie zaczął schodzić na dół, a jeśli po drodze była jakąś pochodnia która by to oświetlała to zajumał niczym ten rumun i oświetlał sobie drogę.

No więc teraz przechodząc do normalnej części opowieści, gdzie to zaczyna się właśnie ciężki stopień. Zagadki krypty smoczej, tam gdzie od lat nikt nie zaglądał. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, no ale teraz drzwi. Otworzyłeś je na spokojnie, lecz tutaj zaczynały się schody. Dosłownie i w przenośni, bowiem było ciemno i dupę mogę zobaczyć. Co prawda obok były pochodnie, tylko wystarczyło mieć jakiś ogień żeby je podpalić. Co prawda nie będziesz miał z tym problemu, jakoż iż palisz. Gdy już tylko odwalisz numer z pochodniami, będziesz mógł zejść na dół. Tam czeka cię nawet długa podróż, jakoż iż schody ciągnął się w nieskończoność. Ktoś posrany musiał to robić, tak racja. No ale cóż, trudno. No i tak lazłeś w dół i lazłeś, aż w końcu trafiłeś na jakiegoś osobnika. Siedział sobie i krwawił z czoła, widać przywalił głową w ścianę. Pech.
Jak będziesz szedł dalej, w końcu dojdziesz do sporego pomieszczenia. Można powiedzieć do tunelu, ogromnego. Który tylko prowadził prosto przed siebie.

- Palenie zabija huh? HA! Dobry żart, przecie każdy dobrze wie że samochodami zabija się lepiej– powiedział i wyszczerzył się, kiedy podpalał swoją zapalniczką pochodnię, a zaraz potem fajka którego wsadził sobie w usta.[Nie demoralizuj młodzieży i wyrzuć tego papierosa. Pokaż, że można być cool bez fajek, tak jak Soul.]Nie mów mi jak mam żyć proszę Cię bardzo. Szedł w dół, stawiając krok za krokiem – K***wa, schodów się zachciało. Dlaczego nikt nie wpadł na to, żeby w takich przejściach montować windę? Przecież to kwestia dwóch obciążników, a w Indianie Jones były windy! – marudził schodząc w dół.[Jak trochę rozruszasz dupsko to nic Ci się nie stanie.]Hidoi, nie musisz mi wypominać że ta sukienka mnie pogrubia![Zraniłem Twoje uczucia? Good. Dzień mogę uznać za udany.]Menda. Ekhem, zatem Luchitta, schodził na dół i w końcu zauważył kolesia, który siedział z czołem rozciętym o ścianę – Ciemno jak w dupie u murzyna co? Znaczy wiesz, ja tam tylko wiedzę mam z Red Tube, ale tam chyba jest ciemno. Po kiego grzyba siedzisz a nie próbujesz się wczołgać? I nie siedź na podłodze bo wilka dostaniesz! A moze już masz? Wraz z jakimś HIV i AIDS oraz hemoroidami? – zapytał, ale zaraz zignorował chama i prostaka, który krew rozsiewa wszędzie. Pewnie ma AIDS albo innego HIV’a, dlatego trzeba go ominąć i cisnąć dalej. Tymczasem Luchitta stwierdził, że zaśpiewa Let it go i zacznie pląsać w rytm deszczowej piosenki po tym długim tunelu, który prowadził przed siebie.

No więc pomijając zaczepki bezdomnych, oraz inne duperele. Nasz konchita wrust w końcu dostała się do głównego tunelu, który był ogromny. A prowadził tylko do przodu, nigdzie indziej. Przez dłuższą trasę nic się nie działo, dokładnie. Pusta przestrzeń pokryta mrokiem, nudy. No ale tak idąc dalej, w końcu napotykasz się na kości. Ludzkie kości, pełne sterty. Można powiedzieć że jest to jakieś cmentarzysko, patologiczne. Na końcu swojej drogi spotykasz drewniane drzwi, zwykłe. Gdy je tylko otworzysz, po drugiej stronie będzie korytarz. Który automatycznie zostanie oświetlony przez lacrimy. Korytarz długi, ale ma swoje zakończenie. Wyprowadza cię na podziemną, małą arenę. Przestrzeń koło sześćdziesięciu metrów, w okół pusto. A na przeciw ciebie brama stalowa.

- Mmmm kostki. Ładnie obgryzione, babunia zadowolona że zjedzone do ostatniego kawałeczka mięsa – powiedział, po czym wziął do ręki łopatkę. Chciał być jak Ivrina i móc bawić się łopatką na plaży. Zaraz potem wziął czaszkę – Bić, albo nie bić. Oto jest pytanie – zrobił teatralną pozę Trzęsącej Dzidy [czyt. Shakespeara], po czym rzucił czaszkę w górę i wybił ją za pomocą kości, którą podniósł wcześniej – HOMERUN – powiedział robiąc kółko wokół własnej osi. W sumie cmentarzysko nie było aż tak patologiczne jak dla jego zrąbanego umysłu. Nawet mu się podobało, kwestia tego by nie dołączyć do sterty kości. Na końcu były drewniane drzwi, do których podszedł i otworzył skradając się w rytm mission impossibru – jestem Gruz. Tom Gruz – powiedział, a jego Conchitowe cycki zatrzęsły się. Zrobił seksowny ruch poprawiając bieliznę na kroczu, pewnie jakieś stringi zresztą, po czym wszedł na arenę – Welcome to the league of draveeeeen – powiedział i podrapał się po wyimaginowanym wąsiku, po czym powoli podszedł do stalowej bramy z chęcią pchnięcia jej.

Niestety ale wrota do czeluści były zamknięte, jakoż iż ogólnie była to brama. No ale nie ważne, pewnie gdzieś musi być wajcha otwierająca te wrota. No pewnie się zastanawiasz i tak dalej, a tuż za tobą pojawiło się dwóch okrytych w czarne płaszcze osobników. Widać jakieś dzikusy, albo jacyś okultyści. Obstawiam to drugie, no ale zobaczmy.
- To miejsce nie jest dla takich jak ty. Powiedział, jeden. Natomiast drugi odszedł trochę na bok, widać nie chciał brać udziału w walce. No albo czekał na swoją kolej.
- To miejsce należy do smoczego kultu, Acnologia nam panem i władcą. Strzeżemy dla niego tego miejsca.
Widocznie coś ciekawego się zapowiada, no ale wracając do tego zamieszania całego. Osobnik który odszedł, stał na prawo od ciebie. Natomiast tamten gadający na przeciw, na razie nic się nie działo.

- O to sobie nagrabiłem. Naszli mnie świadkowie jehowy – powiedział obserwując dwóch osobników w czarnych płaszczach. Lucek wprawdzie był na ich terenie, dlatego oni mogli mieć przewagę jednak było ich tylko dwóch, z czego jeden pewnie pełnił rolę wsparcia. Tak jak tamta dziewczyna z wtedy, której tak ładnie rozciął gardło. Chlip, szkoda bo lubi blondynki i niebieskowłose – Czy macie moment, by porozmawiać o naszym Panie i Zbawcy Acnologii? Nie no żartuję. Jehowym nie otwieram to i wam nie otworzę – powiedział idąc spokojnym krokiem w stronę kultysty na prawo. Od Lucka zaczęła emanować żądza mordu, a na twarzy pojawił się wykrzywiony szaleństwem uśmiech. Uderzył sobie knykciami karwaszy raz i drugi, a potem strzelił sobie z karku – więc… jak chcecie zginąć? Mam szeroki asortyment i naprawdę chcecie walczyć z legendarnym Luciferem Sirzechsem? – powiedział. Lucek wcale nie był głupi i najpierw szedł po tego z prawej, by mieć dobry widok na tego, którego wcześniej miał naprzeciwko. Jeśli poleciał w niego jakiś pocisk bądź fala, to nasz młody Jackie Chan próbował odskoczyć w prawą stronę ewentualnie w lewą jeśli nie było opcji. Stąpał ostrożnie, by nie nadepnąć na jakiś mechanizm. A co jeśli któryś z nich się na niego rzuci z pięściami lub bronią? Uchyli się i przepuści cios, tak by móc zaraz zaatakować łokieć, solidnym uderzeniem z kolanka, tak by wyłamać to newralgiczne miejsce.

- Jesteś dziwnym człowiekiem i gadasz bez sensu, nie znam żadnych jehowy. Powiedział zbulwersowany już mag w płaszczu, po czym wystawił rękę w twoją stronę. Widocznie nie będzie atakował jak ty to przewidziałeś, pięściami i patykami. W końcu to kult, muszą pizgać magią. No ale wracając do zaklęcia, to po chwili z jego ręki wyleciała kula ognia. Nie była zbyt duża, taka piłka do nogi. Coś koło tego, z resztą nie ważne.
- Lucifer, heh Dragon howl jest słabsze od naszej sekty. Nawet nie wiesz jak bardzo. Dodał na koniec, po czym złożył ręce i zaczął odprawiać czarną msze i jakieś zaklęcia. Drugi osobnik natomiast, stał i się przyglądał. Widocznie nie miał zamiaru dołączać do walki, może tylko taki widz i to wszystko?
Ogólnie kula ognia leciała prosto na ciebie, miałeś mało czasu na unik. Była ona taka szybka, o ja....

- Smoki słabsze od kultu? Dobre sobie – powiedział i kiedy tamten wystawił w jego stronę rękę, Lucifer postanowił nie być gejem ani transem i mu tą rękę jak najszybciej upierdzielić przy samej dupci. W każdym razie kula była szybka, chociaż nie wiadomo jak szybko leciała skoro tamten zdążył wypowiedzieć tamtą kwestię, ale że Lucek nie mógł tego uniknąć to dziabnął się pierścieniem i zmienił swoją strukturę na krew i przyjął to na ramię, dzięki czemu mógł biec dalej w kierunku maga. Planował wjechać mu ze wślizgu, po czym odbić się na rękach i pięknym kopniakiem trafić go prosto w szczękę. Jeśli był za daleko to biegł zygzakiem, losowo zmieniając kierunek by tamtemu ciężej było przycelować. A jak już udało mu się wjechać z buta tamtemu kultyście który ośmielił się do niego strzelać i odprawiać czarne msze bez Nergala to wykorzystał Envenoma i ciachnął go pazurami po klatce piersiowej lub gardle jeśli mógł sięgnąć.
/500 MM + ? CD 1.
250 ml krwi, 300 MM
4000?

No i kula ognia pożarła cały łokieć, wraz z resztkami ręki. Co za tym idzie, kultyście stanął w gardle. Tak się podniecił tym trafieniem, no z resztą na tym nie koniec. Jakoż dalej robił swoje drugie zaklęcie, którego jeszcze nie skończył. Oraz przed twarzą Lucka wytworzyła się ściana z lodu, u tego się nie spodziewałem nawet ja. Widocznie drugi osobnik postanowił wkroczyć, a jego magia robienia loda. Była naprawdę imponująca, no ale co z tego. Jakoż iż byłeś już nakierowany szponami na osobnika, to zamiast ranić jego. Zniszczyłeś ścianę loda, co cię zatrzymało. A u pierwszego maga zaczęły pojawiać się małe kręgi magiczne, dokładnie przed nim i to koło pięciu. Wszystkie wycelowane w ciebie, co za pech. A co z drugim magiem? Dalej stał jakby nigdy nic, co za robienie z loda.

--
150 MM za tamto.

- Hidoi niichan - powiedział kiedy rozbijał ścianę lodu, jednak zaraz zaklął pod nosem i wyszczerzył się bo wyglądało na to, że tamten był siłą defensywną a ten tutaj siłą ofensywną. Lucifer szybko wykonał kilka odskoków i ustawił się tak, by za sobą mieć tego maga lodu. Jeśli z kręgów coś wystrzeli to trzeba będzie próbować odskoczyć ale jeśli tamten nie ogarnie to być może zahaczy swojego kolegę. Na razie Lucek czekał i nasłuchiwał, szykując się do uniku lub próbując się zasłonić karwaszem w ostateczności. Wątpił, by tamci byli na tyle głupi by się nie przygotować na taką sytuację, dlatego zaraz ponownie natarł na przeciwnika od ognia. Uważał tym razem pod nogi i jeśli pojawiła się ściana lodu to wykorzystał pazury by móc się po niej wspiąć w biegu i przeskoczyć ją, wlatując w maga.
W razie czego pomógł sobie krwawą macką, którą sięgnął do końca ściany by móc się wspiąć lub do samego maga, by go dopaść jeśli rzecz jasna poradził sobie najpierw z ewentualną ścianą. Macka rzecz jasna wychodziła z jego klatki piersiowej i miała 7 metrów. Była krwawa i gotowa do rozdziewiczania.
/Zużyta krew do tej pory: 2 litry 350 mililitrów
3850-200-200= 3450

Tak więc nasz bohaterski bohater, Lucy. Postanowił odskoczyć do tyłu, olewając też przy okazji drugiego przeciwnika. No ale dobra, wracając do tego co zrobił kilka kręgów magicznych. Z nich po prostu wyleciały kulki ognia, coś wielkości puszki coca coli. *Tak akurat patrzyłem na puszkę coli* Były one bardzo szybkie, oraz dziwne. Jakoż nie leciały w pozycji prostej, tylko pojebanej. Czyli inaczej mówiąc skręcały gdzie chciały, ale brnęły do przodu. Tak czy siak, osobnik z tyłu postawił przed sobą lodowy słupek. Macka rozdziewiczania, po prostu poleciała do ściany. Musiałeś tego jakoś uniknąć prawda, no to uniknąłeś. Gdy znalazłeś się po za zasięgiem, co prawda teraz będzie najśmieszniejsze. Wszystkie pięć kulek ognia skręciły w przeciwną stronę i zaczęły nabierać rozpędu, po czym znów się w ciebie skierowały. Tym razem leciały prosto, kekeke.
- Myślałeś że unikniesz mego zaklęcia od tak sobie?! Hee no, myślałeś?! Gimbusie.

- Coraz bliżej święta, powiadam że niedługo Mikołaj przyjedzie z Coca Colą – powiedział pod nosem, kiedy to unikał kul ognia brnących do przodu i zakręcających. Kręcony kamień nie porasta mchem, zapamiętaj. Lucifer zaczął biec, kiedy to kule zawróciły w jego stronę – Ha! Chciałeś wydymać Freda, to Fred wydymał Ciebie. Jak ja to dobrze znam z autopsji moich ofiar – wpadł na niezły pomysł. Zaczął biec w stronę maga, który nie palił się do walki. Biegł w jego stronę i chciał tuż przed nim wyhamować. Tamten mógł postawić ścianę czy coś, jednak celem było aby Lucifer przesłonił mu swojego kolegę jak również lecące za nim kule. Pomachał mu, po czym zrobił istny taniec na rurze dla ubogich i spróbował śmignąć mu pod kolanami oraz kopnąć go w tamte kule ognia. Zawsze mógł w ostateczności jeśli nie zdąży, próbować się zasłaniać karwaszami a jeśli tamten postawi lodową ścianę to po prostu ją obiec lub nad nią przeskoczyć za pomocą macki czy też pazurów. W razie czego macką łapał tego mroźnego typa i zakręcił nim, by tamten stracił punkt równowagi. Jeśli kule nie chciały lecieć w jego kierunku to Lucifer się nim zasłonił i tyle.
200+100
/3150

No więc wpadłeś, zrobiłeś kilka uników i wskoczyłeś za ścianę lodu. Tym samym wpadłeś na maga lodu, zakręciłeś nim i spadł mu kaptur. Okazał się to być dzieciak, w wieku 16 lat. Coś koło tego, może mniej. Kogo to. Kule ognia wpadły w ścianę z lodu i ją rozwaliły, tym samym zrobiło się trochę pary. Dzieciak przestraszony, tylko co mógł zrobić to.
- Proszę nie zabijaj mnie, ja nie chciałem nikomu krzywdy zrobić. Powiedział wręcz trochę płaczliwym głosem, następnie nie ruszał się. Ogólnie to sparaliżowało go ze strachu.
Wracając do maga ognia, który znów zaczął swoją modlitwę z dupy. Po czym znów zaczął ładować swoje zaklęcie, które jak wiadomo ładuje się dwa posty. Tak więc w następnym przywali znów, oczywiście nic nie widział.
- Nie myśl że cokolwiek ci da zasłanianie się mym uczniem, najważniejsze jest zniszczyć wrogów Acnologii!
Powiedział głośno i wyraźnie.

Oto stał Lucek przed wyborem ciemnej lub jasnej strony mocy. Wiedział, że nie jest to już the Force Unleashed gdzie można obejrzeć oba zakończenia, więc zdecydował się wybrać szarą stronę mocy. Zwłaszcza, że teraz miał moment by stać się na chwilkę tym Darthem Vaderem, a dzieciak przydupasem zwanym Starkiller – Zamknij się. Na świecie rządzi prawo silniejszego smarkaczu – powiedział używając morderczych intencji, oblizując sobie delikatnie pazur na karwaszach – Mógłbym Cię zarżnąć jak prosie, byłoby to jednak zbyt łatwe. Mam bardzo wyrafinowany gust, dlatego zasłonisz mnie przed atakiem swojego mistrza, a ja go zabiję i pójdziesz sobie wolno. Co Ty na to dzieciaku? – poklepał go po łbie swoim twardym karwaszem – Zresztą widzisz, że gość się nie pali do tego, by lecieć Ci na ratunek więc czemu miałbyś go ratować huh? – wyszczerzył się drapieżnie – Tak Anakinie, dołącz do szarej strony mocy albowiem spotka Cię wpierdol – powiedział Conchito-Lucek lekko zachrypiałym głosem imitując imperatora Palpatine’a – Zdradź mnie, a wypatroszę Cię w najbardziej bolesny sposób – powiedział i obwiązał wokół talii dzieciaka swoją mackę. Mimo, że nie miał pedofilskiej bródki, to jednak stary dryg pozostaje. Następnie zaczął biec do przodu, ciągnąc za sobą dzieciaka. Miała to być swoista smycz, na której go trzymał tak by mieć pewność że smark go nie zdradzi a w razie czego Lucek się będzie mógł nim zasłonić. Miał nadzieję, że dostatecznie przestraszył dzieciaka, by ten nawet nie pomyślał o zdradzie. A korzystając z tego, ze tamtemu musi się czar załadować to Lucifer postanowił przystąpić do ataku i w ostatniej turze działania Envenoma wykorzystać pazurki do zahaczenia mistrza dzieciaka po gardziołku, robiąc mu bardzo ładne rozcięcie. Jeśli tamten chciał coś w niego puścić i dzieciak nie kwapił się do robienia tarczy z lodu to po prostu zasłonił się nim, a jak ciało zaczęło się palić to rzucił w kierunku maga.
/200 + 100
2850

No więc plan ogólnie godny złego nobla, ale wracając do walki. Palpatine biegł ze swoim Darth wiaderem, prosto na maga. Który to już właśnie kończył zaklęcie, spoglądał tylko z uśmiechem na biegnącego głupca. Który zaraz nadzieje się na kule ognia.
- Gyń gupce. Powiedział radosny mag, że omao się nie opluł. Po czym wystrzelił pięć kul ognia, które popędziły w stronę Lucy. Gdy kule leciały, chłopak z tyłu stworzył szybko grubą ścianę loda przed twarzą conchity Lucka. Tak więc tylko zahaczył cyckami o nią. A co do kul ognia, to zetknęły się ze ścianą. Tym samym ją wyparowując.
- Boku no Pico, ty zdrajco! Krzyknął staruszek, który po raz kolejny. Spamiąc jednym zaklęciem, jak ten noob na piątym poziomie. Ponownie zaczął ładować, tylko teraz stworzył jeden krąg magiczny. Który miał objętość dziesięciu metrów i widać że był solidny.
- Wǒ bù xǐhuān nǐ de xiōngbù shì guàiyì. Wejście smoka.

- Nie pluj się, bo się odwodnisz jak mao kto – powiedział Lucifer, kiedy to usłyszał maga z niepoprawną wymową. Kanclerz Polonistka Palpatina by wlepiła mu karne pisanie na tablicy. Napisać to zdanie 10 tysięcy razy to zbyt mao, chociaż mówią że rafello wyraża więcej niż tysiąc słów. Gdyby polonistka była feminazistką, to po obrzuceniu go obelgami na temat patriarchalnej szowinistyczności pewnie przyjęłaby słodycze i przepuściła do następnej klasy. Mag lodu okazał się użyteczne, chociaż na cyckach Luchita poczuła chłodek, przez co sutki zachowały się jak u Batmana po walce z Mr. Freezem.
- Que dan xin ju on – powiedział Luchita imitując pewną głupią chińską kreskówkę o LoLu, po czym spojrzał na swojego młodego padawana - musimy skorzystać z mocy. Use the Force Pico! – powiedział poważnie robiąc minę Vana z Obi Kenobi, zaraz potem jednak zmienił wyraz twarzy – Po prostu przypierdolmy w niego tym co mamy – wzruszył ramionami i nie chciał magowi dokończyć cast time, próbując wbić się w niego z kopnięcia obrotowego. Niczym ten Chuck Norris, który zdejmował każdego na hita, jednak Lucek miał tylko wersję demo. Lutę Luja. Envenom jak również macka zniknęły, a Lucifer wciągnął do swojego ciała krew, która została do nich wykorzystana tak, by nie stracić jej nazbyt wiele. Zawsze w razie kolejnego pocisku mógł się znowu zrobić krwawy i go uniknąć, dalej lecąc na typa z kopnięciem.
/500
2350

Jakoż iż Lucifer był tak przekonujący, to młody chłopak poczuł coś w nim. Tom miłość, od pierwszej macki. Dlatego też samo przytulanie do piersi dało dobre wrażenie, tak Luci mógł czuć się z molestowany. No ale jednak to było to, ten power up nakamana power.
- Zróbmy to razem, Unison Raid. Powiedział młody, tym samym better love story then Twilight.
Łącząc swoją moc krwi, z magią lodu. Powstał super unison raid lodu krwi, tym samym zmiótł złego okultystę. Zmieniając go w krwawy lodowy posąg. Yey happy end.

Gdy już pokonaliście złego okultystę, pozostała wersja romantycznego pożegnania się. No lub wykorzystania chłopaka w misji, zawszę dodatkowe pary rąk. Zwłaszcza że chłopak potrafi robić loda.. Z lodu, magia lodu no.

Luchita się tego nie spodziewał, mimo iż był wątpliwej płci to jednak dzieciak do niego coś poczuł. Nie wiedział czy postrzegać siebie jako sexy imperatora sithów, czy sexy imperatorkę sithów. Ale jakimś cudem, może ze względu na to że Luchitta jest pojebanym bytem nadnaturalnym to Unison Raid się udał, a kultysta został rozdziewiczony za pomocą magii krwi oraz lodu.
Na moment Lucifer odchrząknął, zbierając flegmę w gardle by móc imitować głos mrocznego imperatora – Dobrze się spisałeś mój uczniu. Przyda mi się murzyn do szukania smoczych łusek, więc idziesz ze mną – powiedział, wskazując dalszą ścieżkę. W końcu chłopak jeszcze będzie użyteczny, a Lucek na razie nie miał stroju księdza i nie mógł zmolestować jego sutków. Poza tym nie miał swojej pedofilskiej bródki w dawnym stanie. Pozostało tylko iść do przodu i odnaleźć łuski, a potem się stąd wynieść jak najszybciej. Nie wnikał czy ciśnienie krwi wzrosło chłopakowi w dolnych partiach, tym bardziej do swoich spodni nie zaglądał bo jak to mag krwi, tak i to ciśnienie można kontrolować. Dlatego właśnie ten typ magii jest tak bardzo wzgardzany. Wszelkie durexy i inne viagry mają konkurencję, bo gdyby każdy umiał sobie postawić na sztorc magią to straciliby pracę.

Tak czy siak, gdy mag ognia został pokonany. Dalszą zaporą była żelazna krata, której nie dało się od tak otworzyć. Potrzebny był jakiś mechanizm, który otworzy to. Czyli inaczej mówiąc, gdzieś na pewno musi być jakaś wajcha. Dźwignia, lub inne podobne coś. Młody chłopak zdjął płaszcz, oraz rzucił go na bok. Ogólnie był ubrany na biało, więc raczej nie mógł kogoś zmylić że posługuje się inną magią niż lód. Wracając do początku rozmowy.
- J-jeżeli c-c-chcesz przejść dalej, m-musisz aktywować mechanizm. Jest ukryty pod którymś z kafelków przy bramie.
Powiedział chłopak, po czym podszedł do prawej strony bramy i zaczął szukać tego kafelka. Który to po wciśnięciu otworzy bramę, oczywiście o ile jakiś nie będzie pułapką.

[A co jeśli on posługuje się magią światła i ma na imię Przemek, a zamrożony mistrzu to tylko iluzja? Głód, śmierć i halucynacje z niedożywienia powiadam!]W galaktycznym imperium nie ma głodu, gdyż ja tam rządze. Jakom Imperator Luchitta Sirzechs Wurst Palpatine III [Tym bardziej to wszystko pieprznie.]Ju hart maj kokoro ju bastard, QQ.[#grumpy good.] Wracając do chłopaczka, gdyby był wysokim aryjczykiem o blond włosach oraz niebieskich oczach, Lucek pewnie dałby mu czapkę maga SS Luftwaffe. Nie wiedzieć czemu, po staniu się magiem S+ to człowiek przechodzi na stronę nazizmu. Tępi żydów, pali getta i takie tam. Rzecz jasna o ile jest tym złym magiem, bo w wypadku dobrego jest tylko Hansem wyławiającym szpiegów.
- Wygodne rozwiązanie, nie powiem – hmm, może chłopak ma coś z tego Graya? Pisiont twarzy Fullbustera. Już wiadomo czemu Juvia miała takie masochistyczne zapędy. W każdym razie po ponownym pomacaniu się po cyckach, ale tym razem przez jakieś 20 sekund, Lucifer zaczął stukać kafelki i sprawdzać je w poszukiwaniu przełącznika. Rzecz jasna postanowił do tego wykorzystać wcześniej zebrane końskie dildo zniszczenia, bo jak mistrz gry wspomniał to może być pułapka.
- W ogóle skąd żeś się urwał? Zabili Ci ojca, a potem porwali cię Ci kultyści Sithów czy raczej zgarniają tak po prostu ludzi z ulicy i mówią "Nawróćcie się na naszą wiarę. Nasz odbiornik radiowy nie ma abonamentu, a Pan Acnologia ma więcej zwolenników niż latający potwór spaghetti." - ciągnął dalej krwawy mag. Nie był wszakże krwawą wiedźmą... chociaż. Jakby teraz dostał okresu to byłby krwawą wiedźmą.