Jakiś durny kot ośmielił się przeszkodzic mojej transakcji z Mariko, a później jeszcze ten czarnowłosy pajac, który był jego "właścicielem" się wtrącił. Tego było za wiele. Powinien trzymac się swoich spraw i nie wtrącac się w czyjeś! W tej chwili można było zobaczyc przebłysk nienawiści w moich oczach i już miałem unosic rękę do uderzenia, by pozbyc się najpierw kota, a później poradzic sobie z Zenshim. Jednak przeszkodziło mi w tym wejście mistrza Ashavana i zaniechałem tego pomysłu. Nie chciałem wywoływac tutaj bójki. Nie przy osobie, która mogłaby sprowadzic wszystkich do parteru w sekunde.
Uważnie wysłuchałem słów jakie nam zaserwował Ashavan. Były to niezwykle ciekawe wyjaśnienia. Nie spodziewałem się, że będzie chciał tyle ryzykowac dla jakichś zawodów, ale jeśli on byl pewien tego pomysłu to nie ma na co narzekac. Wchodziłem w ten pomysł z igrzyskami.
Po zakończonej przemowie zwróciłem wzrok tylko w stronę Mariko, która właśnie podawała mi sakiewkę, którą od razu wziąłem i schowałem do garnituru. Odpowiedziałem również na to co powiedziała.
- Och! Miło, że się o mnie tak martwisz. Obiecuję, że się na mnie nie zawiedziesz, O-NEE-CHAN. wyraźnie zaakcentowałem ostatni zwrot, żeby ją podrażnic. Na mojej twarzy również pojawił się złośliwy uśmieszek i zaraz po tym skierowałem się w stronę wyjścia podnosząc tylko dłoń w geście pożegnania.
[z/t]