IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Kurtyzana, która została grabarzem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Ivrina


Ivrina
Dragon's Howl


Tytuł : Najciekawsza postać damska na forum, Najlepszy Skład
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 25/09/2015

Kurtyzana, która została grabarzem Empty
PisanieTemat: Kurtyzana, która została grabarzem   Kurtyzana, która została grabarzem Icon_minitime25.09.15 16:26

Miano: Ivrina Nachzehrer
Wiek: 17

Wygląd:
Ivrina jest bardzo niską dziewczynką o imponująco długich, falujących blond włosach z grzywką zachodzącą lekko na oczy. Na czubku głowy nosi zazwyczaj kokardę, kapelusz, lub inną ozdobę w ciemnych kolorach.
Jej postura wydaje się na pierwszy rzut oka być drobna i mizerna, jednak pod grubymi ubraniami zakrywającymi większość ciała ukrywają się mięśnie, których pozazdrościłby jej niejeden dorosły facet, wypracowane przez długie lata machania łopatą i częstego przenoszenia pełnych, lub pustych trumien w pojedynkę. Muskuły te nie rzucają się jednak w oczy, a na pewno nie przysłaniają kobiecych cech w sylwetce dziewczyny. Tak, Ivrina ma tłuszczyk tam gdzie trzeba. Wprawdzie jej piersi nie są zbyt duże, a biodra szerokie, jednak wystarczająco proporcjonalne i dobrze zarysowane aby być pociągającymi.
Skóra dziewczyny jest blada i gładka, jednak nie bez skaz, którymi są zabliźnione poparzenia - wspomnienie przeżytego w przeszłości pożaru. Długie rzęsy okalają ogromne, smutne, złote oczy, w których od czasu do czasu pojawia się czerwona iskra szaleństwa.
Ivri ubiera się zazwyczaj w czarne sukienki z grubego materiału, długie, przetarte pończochy i wysokie, wiecznie brudne buty robocze wiązane na sznurówki. Jej spracowane dłonie o połamanych i poobgryzanych paznokciach są stale zakryte skórzanymi rękawiczkami. Całą postać dopełnia grabarski atrybut, czyli żelazna, charakterystycznie wyglądająca  łopata o długości około metra i trzydziestu centymetrów.  

Charakter:
Ivrina jest doświadczoną przez życie skrajną pesymistką o masochistycznych zapędach. Na jej twarzy nie uświadczysz szczerego uśmiechu, a jedynie drwiący, lub całkowicie wymuszony grymas. Jest tak bardzo przepełniona złością, nienawiścią i smutkiem, że ze wszystkich uczuć praktycznie nie posiada i nie okazuje niczego innego. Najczęściej istnieje w stanie głębokiego przygnębienia, a jakiekolwiek próby jej pocieszenia doprowadzają do wybuchu złości, lub jeszcze głębszej depresji.
Nie odnajduje się w społeczeństwie i samemu nie radzi sobie w kontaktach z innymi ludźmi. Jako, że w swoim życiu nie doświadczyła zbyt wiele dobroci, ani życzliwości nie potrafi odpowiednio na nie zareagować. Poza tym każda uprzejmość ze strony innego człowieka kontrastuje z beznadziejnością jej dotychczasowego bytu, a to wywołuje nowy wybuch ogólnej nienawiści. Można powiedzieć, że każda okazana jej uczynność jest również krzywdą, a przez to Ivrina woli żyć w głębokiej nieświadomości dobra wybierając traktujących ją źle i agresywnych towarzyszy.
Do jej społecznej nieporadności należy dodać także nieporadność życiową. Ivrina ma naprawdę ogromny talent do robienia sobie krzywdy i nieumyślnego niszczenia wszystkiego z czym się zetknie. Niemniej jednak błędy i niepowodzenia jej nie załamują, ani nie rozczarowują. Nigdy nie spodziewa się sukcesu, więc porażki przyjmuje jak najzwyklejszą oczywistość.

Magia: Tworzenia: Węgiel
Zdolności niemagiczne:
Cytat :
Pierwszorzędne:
- Siła
- Wytrzymałość na ból
- Samoregeneracja
Drugorzędne:
- Fotograficzna pamięć - dotycząca głównie imion, nazwisk, wyglądu oraz dat śmierci grzebanych osób, jednakże Ivrina nie zapomina aparycji, ani danych żadnej ze spotkanych postaci, a po latach jest w stanie zrobić portret nagrobny komuś, kogo tylko minęła na ulicy. Listy gończe, zdjęcia klasowe, lista studentów na roku? Żaden problem, wszystko zapamiętane.
Trzeciorzędne:
-
Zdolności fabularne: Serce z kamienia; Uwodzenie (trening); Gra na instrumencie: klawiszowe - kościelne organy mistrzowsko, reszta (pianino, klawesyn) na poziomie średnio zaawansowanym;
Moc magiczna: 10800
Klejnoty: 1000

Przynależność: Dragon's Howl
Znak gildii: Szary, podbicie prawej stopy
Ranga: Mag A
Miejsce zamieszkania: Krypty, lub duże cmentarne mauzolea.

Rodzina:
Jorg Nachzehrer – grabarz, który dał Ivrinie pracę i nauczył ją fachu. Zmarły we wrześniu tego roku na zawał serca.

Ekwipunek:
- Łopata długości 1,30m robiona na zamówienie. W całości z kutego żelaza o rzeźbionym w „Dance macabre” stylisku i żółtej lakrymie zamontowanej przy rączce. Łyżka jest nieznacznie zaostrzona na końcu co ułatwia przecinanie zarówno przeszkadzających w kopaniu korzeni jak i przeszkadzających w życiu ludzi. Ponieważ narzędzie wykonane jest w całości z jednolitego żelaznego kawałka i nie ma w nim żadnych pustych, czy drewnianych  wstawek jego waga jest znaczna. Zwykły, chucherkowaty człowiek będzie miał nawet problem z jej podniesieniem, tak samo jak „niegodny” z podniesieniem młota Thora.
- Nieduży, stary modlitewnik oprawiony w skórę. Zawiera tylko modlitwy o zbawienie zmarłych. Swoista pamiątka po Jorgu.
Kolczyki Midnighta

Historia:
Jak myślisz, co jest największą tragedią dla dziecka? Woja? Głód? Niepełnosprawność? A może utrata rodziców? Ja uważam, że największym nieszczęściem jest urodzić się niechcianym.
Jestem córką zwykłej prostytutki i któregoś z jej klientów. Wiadomo, że żaden mężczyzna nie chodzi do domu uciech żeby założyć rodzinę, więc swojego ojca nigdy nie poznałam. Dla matki natomiast ciąża była przekleństwem niepozwalającym jej pracować i zarabiać na życie. Wiem, że próbowała ona sztucznie wywołać poronienie za pomocą ziół, dalszego przyjmowania klientów, a nawet głodując i trując się. Moja wola życia była wtedy jednak niesamowicie silna i mimo tych wszystkich zabiegów przyszłam na świat. Ah, gdybym wiedziała co mnie na nim czeka nigdy nie zdecydowałabym się walczyć tak zaciekle.
Matka nie kłopotała się wychowaniem mnie. Jej opieka ograniczała się do zapewnienia mi podstawowych środków niezbędnych do życia. O miłości, czy nawet życzliwości nie było mowy. Gdy tylko jej rola przestała być konieczna po prostu przestała się mną zajmować, aby następnie zerwać jakikolwiek kontakt. Dzisiaj nie pamiętam już nawet jak wyglądała.
Przez pierwsze lata życia niewolniczo pracowałam w tawernie, która była przykrywką dla domu publicznego. Obowiązki, do których należało sprzątanie, gotowanie, przemieszczanie beczek z alkoholami i kelnerowanie nie należały do najcięższych, jednak ich ilość była przytłaczająca dla nieco ponad pięcioletniej dziewczynki. A jeśli dodać do tego fakt, że nie dostawałam żadnego wynagrodzenia poza resztkami z kuchni i dosłownie „kątem do spania”, to praca ta zamieniała się w torturę.
Pytasz czemu nie uciekłam? Czemu nie opuściłam znienawidzonego miejsca? Odpowiedź jest prosta, nigdy nawet nie pomyślałam, że zewnętrzny świat, z którego brali się ci wszyscy pijacy, awanturnicy i brutale znęcający się nade mną, może zaoferować mi coś dobrego. A nawet jeśli kiedyś przeszła mi przez myśl taka możliwość to zbiry pełniące funkcję ochrony tego przybytku nie pozwoliłyby mi nawet przekroczyć progu. Nie tylko ja pracowałam tam z przymusu. Kurtyzany, które z własnej woli zdecydowały się na taki zawód można było policzyć na palcach jednej ręki.
Jako darmowa siła robocza byłam początkowo traktowana jak zwierzę, jednak z czasem, gdy moje kobiece kształty zaczęły się uwydatniać coraz więcej klientów patrzyło na mnie pożądliwym i lubieżnym wzrokiem. Nie obyło się też bez docinek pełnych podtekstów, a to była tylko zapowiedź koszmaru, który mnie czekał. Pewnego dnia właściciel tego… przybytku stwierdził, że jestem już gotowa przyjmować klientów. Początkowo nie rozumiałam o co mu chodzi jednak bardzo szybko i brutalnie mi to uświadomiono.
Nie mam nawet pojęcia jak długo przebywałam w pokoju o zabitym deskami oknie, co dzień odwiedzana przez kolejnych, obleśnych facetów, poniżana i wykorzystywana. Upływ czasu mogłam liczyć tylko w odniesieniu do otrzymywanych niezbyt regularnie posiłków, bo światło słoneczne nie miało dostępu do mojego więzienia. Nic dziwnego więc, że bardzo szybko straciłam rachubę. Rutyna kolejnych dni i miesięcy sprawiła, że popadłam w kompletne otępienie i beznamiętnie przyjmowałam to co mi przynosiły.
Nadszedł jednak w końcu ten jeden dzień, zupełnie inny, ten którego wydarzenia wszystko zakończyły, dla co poniektórych nawet permanentnie. Zaczęło się niewinnie, od jakiegoś zamieszania na korytarzu, stłumionych krzyków, których nie mogłam zrozumieć i tupotu stóp. Potem wszystko ucichło, a po chwili wyczuwalny zaczął być smród spalenizny, a przez szczelinę pod drzwiami snuła się rosnąca z każdą chwilą smużka dymu. Drewniany budynek płonął. Z każdą chwilą robiło się cieplej, a wraz z temperaturą narastały wołania o pomoc innych kobiet, podobnie jak ja zamkniętych i pozostawionych na pastwę żywiołu. Panika dotknęła także mnie. Mimo, że jeszcze niedawno miałam myśli samobójcze ogarnął mnie strach przed śmiercią. Nie chciałam umierać w ten sposób. Nie zanim odpłaciłam się światu za wyrządzone mi krzywdy. Dołączyłam się do krzyków waląc z całej siły w drzwi. Zdzierałam sobie gardło, aż języki ognia idące w ślad za dymem zaczęły lizać moje bose stopy. Powietrze stało się tak suche i gorące, że ledwie mogłam oddychać. Zatoczyłam się pod przeciwległą ścianę i ze łzami w oczach patrzyłam jak płomienie wdzierają się do pokoju i pożerają coraz większą jego część. Moje poparzone dłonie i stopy zdobiły bąble, a gdy pomyślałam, że nadszedł mój koniec zaczęły szczypać jeszcze bardziej, ale tym razem odrobinę inaczej i pokryły się czarną, węglową łuską. Ta stawała się coraz grubsza i powoli zaczęła zakrywać całe ciało. Już kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, a gdy powłoka dotarła do mojej twarzy dostałam histerii i po kilku chwilach straciłam przytomność.
Obudził mnie syk gasnących w deszczu szczap i dźwięk spadających kropel deszczu. Poruszyłam się, a pokrywająca mnie łupina zaczęła odpadać grubymi płatami. Pomimo jej ochrony byłam porządnie poparzona, moje długie, blond włosy spłonęły prawie do samej skóry, a biała koszula nocna przypominała stary, znoszony łach. Wstałam i ledwo poruszając się o własnych siłach ruszyłam przez zgliszcza. Teraz żadne grube ściany, czy masywne drzwi mnie nie ograniczały. Wszystko to tliło się pod moimi stopami. Nagła ulewa zagasiła pożar i nie pozwoliła mu się dopalić, więc z pogorzeliska gdzieniegdzie wystawały duże fragmenty budynku, a w popiele walały się różnorakie przedmioty, czasami nawet zwęglone zwłoki.
Nie obchodziło mnie po czym, lub po kim depczę. Chciałam tylko znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Po chwili zatrzymał mnie jednak czyjś ostry głos. Ubrany na czarno starszy facet w znoszonym cylindrze podszedł do mnie szybkim krokiem, trzasnął z całej siły w twarz i zaczął się wydzierać, że nie życzy tu sobie hien cmentarnych, a jak chcę zarobić to powinnam się wziąć do uczciwej pracy. Nic dziwnego, że wziął mnie za biedaka próbującego dorobić się na czyimś nieszczęściu i nawet nie pomyślał, że mogłam znajdować się w budynku w trakcie pożaru. Każdy człowiek z łatwością stwierdziłby, że nawet cud nie wystarczyłby żeby przeżyć coś takiego. Mnie wystarczyła jedynie magia, chociaż wtedy nie wiedziałam jeszcze czym była, ani że w ogóle istniała.
Będąc w głębokim szoku związanym z ranami i paranormalnymi wydarzeniami, które utrzymały mnie przy życiu patrzyłam się tępo na wrzeszczącego starucha, kompletnie olewając sens jego słów. Gdy cała złość już z niego zeszła i zakończył moralizujący wywód otaksował uważnie moją nędzną postać i westchnął, po czym zaprowadził mnie w miejsce, gdzie dwójka rosłych mężczyzn kopała ogromny dół. Podał mi łopatę i wskazał miejsce mrucząc jeszcze pod nosem, że będzie stratny, ale da mi podobne wynagrodzenie jak reszcie najemników i będę mogła zjeść w końcu coś porządnego, bo wyglądam mizernie. Wizja ciepłego posiłku zachęciła mnie do pracy. I tak nie miałam pojęcia co innego mogłabym zrobić, a to zadanie miało mi przynieść w końcu jakąś faktyczną korzyść.
Deszcz zdążył już przejść, a słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy skończyliśmy grzebać zmarłe kobiety. Nie było żadnej ceremonii, czy księdza. Wszystkie zostały zakopane w jednym, dużym, zbiorowym grobie, bez żadnych imiennych tabliczek, ani nawet symbolicznego oznaczenia. W końcu nikt nie będzie o nich pamiętał, prawda?
Obydwaj mężczyźni ulotnili się jak tylko Jorg, bo tak nazywał się stary grabarz, wręczył im po złotej monecie. Mnie należała się zdecydowanie mniejsza i srebrna. Pierwszy raz spotkałam się z pieniężną formą wynagrodzenia, wcześniej zawsze dostawałam jakiś użyteczny przedmiot, lub po prostu coś do jedzenia. Niczego nieświadoma pomyślałam, że jest to obiecany posiłek i nie zrażając się jego dziwną formą ugryzłam pieniążek. Żadne słowa nie opiszą zaskoczenia, jakie wywołałam tym czynem. Nie mam pojęcia, czy to ze współczucia, czy może był jeszcze jakiś inny powód, ale Jorg przygarnął mnie. Aczkolwiek lepszym słowem byłoby „zatrudnił”, bo nasze relacje nigdy nawet nie imitowały takich, które mają miejsce w rodzinie.
Przez kolejne pięć lat wypuszczałam z rąk łopatę tylko, gdy trzeba było przenieść trumnę. Podróżowałam przez całe Fiore grzebiąc ludzi w każdym zakątku kraju. Dopóki ludzie umierają grabarz zawsze będzie miał pełne ręce roboty, więc na nadmiar wolnego czasu nigdy nie narzekałam. A gdy tylko trafiła się jakaś luźna chwila poświęcałam ją na praktykę magii.
Niby mój status społeczny zdecydowanie poprawił się będąc zastępcą grabarza, ale mojemu życiu wciąż daleko było do normalności. Jorg nawet nie nadawał się na pracodawcę, a co dopiero na opiekuna. Uzależniony od wszelkich możliwych używek, od alkoholu, aż po opium wpadał w szał jak tylko, na któryś zabrakło mu funduszy. Na głodzie stawał się agresywny, a cały gniew wyładowywał na nikim innym jak na mnie. Nie mówiąc już o tym, że to właśnie ja wykonywałam lwią część pracy fizycznej. Osobiście nie robiło to mi już różnicy. Przez naście lat zdążyłam się przyzwyczaić do takiego traktowania, szczególnie, że nigdy nie zaznałam, a więc też nie oczekiwałam innego.
Każdy dzień i każdy pogrzeb ukazywały mi nowe, okrutne oblicze tego świata, a dokładniej to oblicze żyjących na nim ludzi. Podłość i zakłamanie praktycznie zawsze towarzyszyły ceremoniom. Obserwowałam jak cierpienie rodzi nienawiść, przez którą kolejni ludzie są krzywdzeni i zdawałam sobie sprawę, że ja też zostałam częścią tego niekończącego się kręgu.
Grzebałam setki ludzi, ze wszystkich klas społecznych i w każdym wieku. Zmarłych śmiercią naturalną i zamordowanych, a także żegnanych uroczyście przez tłumy ludzi i orkiestrę oraz zakopywanych w pośpiechu, pod osłoną nocy. Każdy z nich stawał się jednak tym samym - pokarmem oddawanym ziemi. Śmierć zaciera różnicę, wymazuje winy i obdziera człowieka z jego wrodzonej brzydoty. Nawet Jorg przestał być taki szpetny, gdy niecały miesiąc temu żegnał się ze światem.

Cele:
- Pogrzebać wszystkich niegodnych życia ludzi.
- Pozbyć się nienawiści i chociaż raz szczerze się uśmiechnąć.

Sława: Poszukiwana za fałszerstwo i drobne oszustwa.

Ciekawostki:
- Nauczyła się czytać odcyfrowując imiona z nagrobków.
- Znęca się nawet sama nad sobą, np. jedząc gorzkie rzeczy.
- Jest nekrofilką. Sama się do tego nie przyzna, a jej partnerów nie warto pytać, ale to najszczersza prawda.
- Kiedyś wykorzystywała swoją magię do podróbki klejnotów.
Powrót do góry Go down
https://ftng.forumpolish.com/t1155-kurtyzana-ktora-zostala-grabar
[MG] Ariyamna


[MG] Ariyamna
Mistrz Gry


Liczba postów : 1643
Dołączył/a : 10/11/2014

Kurtyzana, która została grabarzem Empty
PisanieTemat: Re: Kurtyzana, która została grabarzem   Kurtyzana, która została grabarzem Icon_minitime27.09.15 15:25

Kurtyzana, która została grabarzem CQ0uB02
Powrót do góry Go down
 
Kurtyzana, która została grabarzem
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fairy Tail New Generation :: Archiwum starego FTNG :: Archiwum postaci :: Karty Postaci :: Zaakceptowane karty-
RadioAoi.plHalo PBFPBF ToplistaKurtyzana, która została grabarzem Eca5e1iI love PBFPBF Toplista~**~.: ANIME TOP100 :.Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie