IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 LaFleur

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sperling


Sperling
Dragon's Howl


Liczba postów : 21
Dołączył/a : 14/06/2016

LaFleur  Empty
PisanieTemat: LaFleur    LaFleur  Icon_minitime15.06.16 15:47

Miano: Marv LaFleur
Wiek: 20
Pochodzenie: Oak

Wygląd: Trudno ukryć, że jego twarz sprawia dość nieprzyjemne wrażenie. Składa się na to chorobliwa bladość cery porównywalna jedynie z tą, której można uświadczyć w prosektorium. Za drugi czynnik można uważać oczy, które mimo swojego zwykle zmęczonego wyrazu zawsze bacznie obserwują środowisko wywierając na postronnym obserwatorze przeświadczenie, iż starają się przeniknąć oglądany obiekt. Kruczoczarne włosy pozostają, co prawda związane przez większość czasu, ale jeden rzut oka wystarczy, by przekonać się, że jest to uczynione niechlujnie. Wiele kosmyków pozostaje na wolności i kołyszą się swobodnie wraz z kierunkiem wiatru, lub aktualnie wykonywanych ruchów.
   Jeśli chodzi o strój sytuacja plasuje się wręcz odwrotnie. Czarne spodnie - ozdobione  zarówno z prawej, jak lewej strony, łańcuchami zawieszonymi u pasa - są zawsze nienagannie czyste i uprasowane. Wcześniej wspomniane stalowe ozdoby sięgają połowy ud, jeden z łańcuchów ma standardowe układające się na płasko oczka, a ogniwa drugie stanowią połączone ze sobą krzyżyki, komponują się one kolorystycznie z klamrą paska. Trochę jaśniejszej tonacji koszula, opina szczupłe i niezbyt muskularne ciało wskazujące, że LaFleur zażywa tylko tyle wysiłku fizycznego, ile jest to niezbędne w czasie treningów. Na koszuli ocina się o wiele ciemniejsza elegancka kamizelka, do której dopasowany jest krawat. Całości dopełniają noszone rękawiczki, a od czasu do czasu na jego nosie pojawia się monokl, dzieję się tak jednak tylko wtedy, gdy chce się czemuś dokładnie przyjrzeć.
   Używa mocnych perfum, których woń najczęściej miesza się z zapachem tytoniu i alkoholu.

Charakter: Powiedzieć o nim, że jest sztywniakiem, to zdecydowanie za mało, prawie zawsze zachowuje powagę, a ironiczne komentarze uważa za jedyny słuszny żart na tej planecie. Mimo swojego usposobienia sprawiającego wrażenie, iż jest on człowiekiem nieprzystępnym, ceni sobie towarzystwo i konwersację prowadzoną na poziomie, sam też przy bliższym poznaniu okazuje się uważnym słuchaczem, miłym rozmówcą i sprawnym dyplomatą. Błędem jest jednak myśleć o nim, jako, łagodnym baranku. Nie lubi krzywdzić ludzi bez potrzeby, ale sprowokowany zdaje się puszczać gdzieś w niepamięć zasadę mi primo nocere i krzywdzi każdego, kto wejdzie mu w drogę bez mrugnięcia okiem.
   Pomimo posiadania zdolności magicznych większość życia, wiązał przyszłość z pracą lekarza, prawdopodobnie dzięki temu zachował jeszcze pokłady współczucia, które zmuszają go do interweniowania w przypadkach, gdy ktoś potrzebuje pomocy medycznej. Mimo jego szczerych chęci, bywa to problematyczne, przez niewzbudzającą zaufania aparycję i zimną twarz profesjonała, która nieustannie towarzyszy mu przy wykonywaniu czynności. On sam nigdy nie zwraca na to uwagi twierdząc, że sprawne zaszywanie ran jest ważniejsze od przyjemnego tonu głosu. Jest perfekcjonistą i przystępując do jakiegokolwiek zadania stara się zawsze wykonać, je jak najdokładniej, niestety surowe wymagania, co do własnej osoby przenosi na osoby ze swego otoczenia, co już nie raz okazało się zarzewiem konfliktu. Nie znosi niedokładności i źle wykonanej pracy.
   Jak na byłego rezydenta szpitala, nie przywiązuje zbyt dużej uwagi do zdrowego trybu życia, hołdując tak niezdrowym nawykom, jak nadużywanie alkoholu, czy palenie papierosów, nigdy nikogo nie upomina w tej kwestii, a jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sytuacja, gdzie coś może zagrozić sanacji pacjenta, ale nie wykracza to po za zwykłe poinformowanie o przykrych konsekwencjach, po tym wykazuje już całkowity brak zainteresowania tym, co pacjent zrobi, ze swym życiem. Do jego brzydkich nawyków należy również słabość do gier hazardowych, którym oddaje się w wolnym czasie.

Magia: Reflector

Zdolności niemagiczne:
Cytat :
Pierwszorzędne:
- Medycyna
- Dyplomacja
- Spostrzegawczość
Drugorzędne:
-
Trzeciorzędne:
-
Zdolności fabularne: Fizjoterapia
Moc magiczna: 3000
Klejnoty: 1000

Przynależność: Neutralny Mag
Znak gildii: Brak
Ranga: Mag
Miejsce zamieszkania: Hosenka

Rodzina: Nieznana
Ekwipunek:
- Nóż schowany w rękawie
- Piersiówka (pełna)
- Paczka papierosów marki "Nails in the coffin"
- Zapalniczka
- Sakwa umieszczona z tyłu na pasku. W niej niektóre przybory medyczne, głównie igła i nić.

Historia: Nie znałem go dobrze… Prawdę mówiąc, chyba nikt nie mógł powiedzieć, że zna go dobrze. Rozmawialiśmy trochę, jako rezydent tego szpitala był pod moją opieką. Sprawował się dobrze, znał się na rzeczy, choć pacjenci nie zawsze za nim przepadali. Budził… jakiegoś rodzaju nieufność, może i słusznie odkąd przestał tutaj pracować jakoś nie słyszałem, by mówiono o nim w jakiś superlatywach. Obawiam się, że wręcz odwrotnie, bo widzi Pan…
   Słucham? Mam zacząć od początku. Kiedy proszę Pana ja naprawdę nie wiele wiem. Dobrze już dobrze, agresja nie jest potrzebna, mógłby już Pan puścić mój kitel? Dziękuję bardzo. LaFleur nie jest jego prawdziwym nazwiskiem, a jedynie wymysłem fantazji wpisanym w metrykę przyjęć przez Siostrę Miłosierdzia w pobliskim domu opieki dla najuboższych. Tak istotnie, mówią o nim dom boleści, co nie rozmija się zbytnio z prawdą. Trafiają tam same paskudne przypadki, które najczęściej nie jest stać na normalne leczenie. Okazyjnie przyjmują również sieroty, kształcą je i gdy podrosną zatrudniają je do pomocy przy gospodarzeniu lub przy chorych.  Jego matka była dość znana w całej okolicy… Znana z widzenia i z imienia Elen, ahh czarnowłosa Elen, iluż  to kawalerom połamała serce i żebra przy okazji. Słucham? Ahh nie, to była jedynie taka metafora, proszę nie zwracać uwagi. Z resztą ci tam młodzieńcy sami byli sobie winni, który to człowiek przy zdrowych zmysłach zakochuje się w dziwce? Jeszcze do tego takiej jak ona? W mieście przecież wszyscy wiedzieli, że byłą równie ładna, co wszeteczna. Za moich czasów nawet prostytutki lepiej się prowadziły. Trafiła wreszcie, jak to się mawia, kosa na kamień i zaszła w ciąże. Nie było jej to podobnież przeogromnie nie w smak, ale nie wyskrobała płodu. Urodziła u nas na oddziale ginekologicznym i jak tylko dostała go w łapy poleciała oddać dzieciaka do Sióstr Miłosierdzia. Nawet imienia mu nie dała. Wyobraża sobie pan? Później wróciła do nieobyczajnego prowadzenia się, tańczyła dalej, aż wreszcie kiła poszarpała struny skrzypiec i tańce się skończyły. Umarła po niezwykle ciężkim przebiegu choroby.
   Dzieciak tam właśnie dorastał, a Siostrzyczki postępowały z nim jak z każdym innym przybłędą. Uczyły to tego, to tamtego, pokazały, jak czytać, przerzucać świński gnój i gdzie leży wątroba, a także to jak wygląda, gdy wali się wódę nie tylko w dni niepracujące. Wnioskując po jego ostatnim zachowaniu z tej ostatniej lekcji wyniósł cholernie mało.
   Nie, niech pan nie bije, błagam. Już wracam do meritum pręciutko. Czy napiję się wody? Tak, byłoby miło. Brr zimna, aż łupie w zęby, ale za to, jaka smaczna i jaka mokra, co za ulga, już myślałem, że uschnę.
   Wracając do przedmiotu sprawy… Poznał tam pewnego człowieka, który w krótkim okresie czasu rozpoznał u chłopaka talent magiczny. W wolnym czasie pokazywał mu jakieś tam czary mary, ta nauka akurat w las nie poszła, ale to chyba nie do końca dobrze… Z resztą chłopak chyba traktował to bardziej hobbistycznie. Nigdy nie twierdził, że chce zajmować się magią, zleżało mu na pracy w medycynie. Tamtego człowieka wspomniał tylko raz. Powiedział wtedy, że to on naprawdę uświadomił mu, jaki to świat jest okropny, jakby smród rozkładających się ciał w przytułkowym leprozorium, nie był dostatecznie obrazowy. Wyuczyć, to go srogo wyuczył i magia ta raczej nic wspólnego z leczeniem nie miała, wszyscy w szpitalu się o tym przekonali. Podobnież ten osobnik był jakiś straszny bandyta, a z przytułku zrobił sobie azyl. Ludzie, którzy przyszli go szukać twierdzili, że jego akt oskarżenia ma pięć stron i raczyli wyrazić opinię, iż nawet w cywilizowanym państwie powinno się go za te przewiny spalić na stosie, łamać kołem i ubiczować, ale nie koniecznie w tej kolejności. Niestety, choćby nie wiem jak bardzo chcieli plany te realizować z człowiekiem po wylewie nie zrobi się już szczególnie dużo. Tym bardziej, gdy już leży sześć stóp pod ziemią. Podobnież spadł ze schodów, a chłopak widział go, jako ostatni. Co to byli za ludzie? Ja tam nic nie wiem, to wszystko to tylko słyszałem, jak matkę kocham! No ja wiem, że moja mateczka, już ładnych paręnaście lat nie żyje, ale chyba to nie powód żeby tak szargać jej dobre imi…
   Tak! Tak! Wybaczcie Panie wybaczcie wszystko rozumiem. By, cię jasna cholera podły człowieku, wybiłeś mi czwórkę…. Dobrze przepraszam! Aaaa przepraszam! Już opowiadam dalej.
   Przyszli po jego śmierci, przełożona rozpoznała, go z rysopisu tyle wiem. Chłopaka przysłali na praktyki w wieku  siedemnastu lat. Sprzeciwialiśmy się, bo uważaliśmy, że jest jeszcze trochę za młody i musi się sporo nauczyć. Ten jednak przekonał nas byśmy, go sprawdzili. Wyniki przeszły nasze oczekiwania, dwanaście lat pomagania, przy chorych i rannych nie poszło na marne. Zawsze pracował sumiennie i chętnie, ja osobiście widziałem w nim powołanie. Podczas tumultu, który zdarzył się kiedyś tutaj w Oak pierwszy rzucił się, by odciągać i zszywać rannych. Sporo się wtedy napracował i zyskał sympatię wielu ludzi, zarówno w Oak, jak i po za nim. Niektórzy wołali na niego Brat Miłosierdzia… Haha, teraz w tych okolicznościach brzmi, to tak bardzo zabawnie.
   Wszystko zapowiadało się dobrze... Myślę, że jeszcze półtorej roku, dwa lata formalnego stażu stałby się pełnoprawnym pracownikiem. Jednak pół roku temu, może nawet trochę więcej, przywieziono tę dziewczynę. Była praktycznie rzecz biorąc sierotą. Niby miała jakąś bogatą ciotkę, co opłacała leczenie, ja nigdy nie widziałem żeby się nią interesowała. Przypadek było poważny, coś z układem nerwowym. Nie znam szczegółów, ordynator zajmował się tą sprawą a wziął sobie do pomocy LaFleura. Powiedział, że zobaczy sobie, czego chłopak jest wart. Trochę czasu minęło zanim rozpoznanie zajęło trochę czasu i chłopak chyba polubił, tę młodą, często u niej przesiadywał. Do zgrzytu doszło na spotkaniu przedoperacyjnym. Chłopakowi nie podobał się modus operandi, jak przedstawił ordynator i zaczął gwałtownie protestować. Mówił, że można w ten sposób uczynić ją, co najwyżej kaleką. Tutaj pojawiła się pierwsza blizna na białym ciele.  W szpitalu, jest czasem, jak w wojsku, trzeba robić to, co starsi karzą, toteż ordynator odsunął LaFleura, zrobił według swego planu i popieprzył sprawę. Dziewczyna żyła, ale sparaliżowana od czubków palców, aż po samą głowę. Metoda była słuszna musiał, to być błąd mechaniczny, cóż ludzką sprawą jest się pomylić. LaFleur widać był odmiennego zdania.
   Siostra Ino stała niedaleko gabinetu dyrektora, gdy tam wchodził. Podobnież przez jakiś czas było słychać podniesione głosy. Wyłapała podobnież, co niektóre słowa, ale to nic, z czego można byłoby złożyć jakąś logiczną całość. Później tylko rozległ się krzyk, a usłyszawszy to siostra Ino wpadła do gabinetu. Zobaczyła ordynatora leżącego na podłodze. Trzymał się za twarz, a spod jego rąk ściekła stróżka krwi. Wszystko wskazuje na to, że brat miłosierdzia, jakimś bardzo miłosiernym zaklęciem niemiłosiernie rozchlastał twarz ordynatorowi. Ino oczywiście nie miała odwagi, go zatrzymać, a ten tylko odwrócił się i wyszedł ze szpitala i  nigdy więcej nie wrócił.
   Stało się jasnym, że po takim czymś jest już spalony do końca życia. Wieści szybko się rozchodzą, bo widujemy się z kolegami po fachu, a to na sympozjach, a to na jakiś konferencjach, także chyba każdy lekarz słyszał, co to się w Oak stało. Nikt już go nie zatrudni w żadnym szpitalu. Później spotkałem go tylko raz, na ulicy zupełnym przypadkiem. Stał się strasznie zgorzkniały, jakby nie miał dwudziestu lat a raczej sześćdziesiąt. Zmienił też styl ubierania i rozpił się okrutnie. Zamieniliśmy parę słów i poszedł do jakiegoś baru… Podobnież podczas tych barowych wycieczek często uczestniczył w mordobiciach, grał w karty na pieniądze. Ostatnio słyszałem też, że gdzieś wyjechał.
   Co z ordynatorem? Pytany zeznał, że to był tylko wypadek i nie sobie wmówić, że było inaczej. No to zdaje się wszystko, co wiem. Teraz mnie pan mnie rozwiąże i wypuści? Nie! Błagam niech pan nie odchodzi, nikt mnie przecież nie znajdzie w tej dziurze… Nie waż się mnie zostawiać słyszysz? Słyszysz?


Cele:
- Znaleźć jakiś cel.

Sława:
Ciekawostki:
- Ma słabość do kart. Jego ulubioną grą jest Black Jack
- Nie znosi piwa. Pija jedynie mocne alkohole.
- Większość pacjentów, którymi się zajmował twierdziła, iż ma delikatny przyjemny dotyk.
- Nie lubi mówić o swojej matce.
- Nigdy w życiu nie poznał ojca.
- Nie lubi słodyczy, za wyjątkiem ciastka W-Z
Powrót do góry Go down
https://ftng.forumpolish.com/t1919-lafleur
[MG] Mariko


[MG] Mariko
Mistrz Gry


Liczba postów : 112
Dołączył/a : 18/06/2015

LaFleur  Empty
PisanieTemat: Re: LaFleur    LaFleur  Icon_minitime19.06.16 21:28

Ciekawe. Chociaż są lepsze słodycze niż W-Z! Łap stempelek!
LaFleur  JJ5mnmM
Powrót do góry Go down
 
LaFleur
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fairy Tail New Generation :: Archiwum starego FTNG :: Archiwum postaci :: Karty Postaci :: Zaakceptowane karty-
RadioAoi.plHalo PBFPBF ToplistaLaFleur  Eca5e1iI love PBFPBF Toplista~**~.: ANIME TOP100 :.Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie