IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Sarah "Samy" Mylady

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sarah


Sarah
Raven Tail


Tytuł : Druga Osobowość, Jedna z Dziesięciu
Liczba postów : 201
Dołączył/a : 27/12/2015

Sarah "Samy" Mylady Empty
PisanieTemat: Sarah "Samy" Mylady   Sarah "Samy" Mylady Icon_minitime29.12.15 19:06

Wstęp

Wiecie dlaczego Dai Matō Enbu X803 to taki niezwykły czas? Wcale nie chodzi mi o to, że stara tradycja została wskrzeszona, chociaż to niewątpliwie też jest bardzo, bardzo ważne. Ważniejszy jest jednak fakt, że nasze czasopismo- "Czarodziej" - doczekało się z tej okazji nowej rubryki, Kabo! Przepraszam, udzieliło mi się. Drogi czytelniku, to co właśnie czytasz to jest to! Nowa rubryka! Nowy dział! Tylko w wydaniu specjalnym Tygodnika "Czarodziej", specjalnie na czas Igrzysk! Nazywam się Atsuchi Abe (AA) i przeprowadzę dla was ten jakże istotny i porywający wywiad! Rozmawiać będę z Isochi Fujimaki (IF), magiem niezrzeszonym.

AA: Witaj, Isochi. Jak się masz? Podobno niedawno zostałeś oficjalnie zakwalifikowany jako Mag rangi A. Moje gratulacje!
IF: Dziękuję, Atsuchi. Rzeczywiście zostałem. To dla mnie wielki zaszczyt. Wiem, że to Ty jesteś tutaj od zadawania pytań, jednak możesz mnie oświecić o czym będziemy rozmawiać?
AA: Oczywiście! Nasza redakcja wymyśliła rubrykę, którą będziemy drukować podczas każdego Dai Matō Enbu. Będziemy przedstawiać w niej jeden wybrany w specjalnym plebiscycie wizerunek Maga, który z powodu swojej nieudolności nie został wystawiony w Igrzyskach! Czy to nie ekscytujące?!
Redaktor zaczął skakać po studiu, klaszcząc rękami. Jednak po chwili przypomniał sobie, że ma przeprowadzić wywiad i usiadł na miejscu, by kontynuować.
AA: Jako, że jest to pierwszy tego typu materiał, to plebiscytu jeszcze nie było. A szkoda, bo mógłby być naprawdę ekscytujący! Nasza redakcja sama wybrała sobie obiekt naszych kpin i żartów! Za rok plebiscyt już zostanie przeprowadzony, więc proszę śledzić nasze czasopismo i wysyłać głosy na adres naszej redakcji.
IF: To niezbyt miłe! A ja jestem wrednym typem, więc tym bardziej mi się podoba!
Uczestnik także wykazał entuzjazm. Chwała mu za to.
AA: Właśnie dlatego Cię zaprosiłem. Właśnie dlatego!

Gildia

IF: Zatem ... o kim będziemy rozmawiać TYM PIERWSZYM RAZEM? Może o kimś z Lamia Scale? To moja ulubiona gildia! Ciekawe czy by mnie zechcieli przyjąć?! Ich pokaz artystyczny na wejście był po prostu boooooooooski! Głównie młody Iwaru Yosa! Cudowny Mag Złotego Płomienia! Bajecznie się to oglądało!
AA: Niestety, Isochi. O Iwaru nie będziemy rozmawiać, bo jest na to za bardzo utalentowany. Raptem dwa tygodnie w gildii i już wystawili go w Igrzyskach? Raptem dwa tygodnie kariery Maga! Szacunek! Nawiasem mówiąc, skoro tak bardzo lubisz Lamia Scale, to czy mogę wydrukować Twoje wypowiedzi w kolorze zielonym?
IF: Oczywiście! Oczywiście! Czy będziemy rozmawiać o Lamii?
AA: Dzięki. Niestety nie będziemy rozmawiać o Lamii, ale wizerunek osoby, którą chcę przedstawić ... także lami ... tj. jest skończonym nieudacznikiem ... rozumiesz, nie? Lami znaczy przegrywa ... tak?
Redaktor się zawahał.
IF: Stary! Tak, tak rozumiem! Ta osoba pewnie strasznie lami! Więc do jakiej gildii należy? Ups ... wybacz, to ty tutaj zadajesz pytania.
Gość zakrył usta ręką i czekał.
AA: Należy do Gildii Raven Tail od 7 miesięcy. Jest zwyczajnym Magiem. Nie zrobiła żadnego postępu od czasu dołączenia. Totalne beztalencie! Niesamowicie lami!

Miano i Wiek

AA: Nazywa się Sarah "Samy" Mylady. Ma obecnie 14 lat. Jej przezwisko jest bardzo "oryginalne" ... zwyczajny zlepek dwóch pierwszych liter imienia i nazwiska. Żenada. Czy wszyscy nieudacznicy już tak mają?
IF: Hmm ...
Gość przytaknął, kiwając potwierdzająco głową. Wyglądał na takiego, który kojarzy to nazwisko.

Wygląd

IF: Ja chyba wiem o kogo Ci chodzi! Drobna dziewczynka. Równo 130 centymetrów wzrostu przy wadze 37 kilogramów. Ubrana zazwyczaj z jasnożółtą bluzkę. Na to narzucony różowy żakiecik. Wysokie podkolanówki i czerwona spódniczka, sięgająca lekko ponad biodra. Trampki z wysokim stanem. Czasem można ją też zobaczyć w czerwonej sukni bez rękawów, która nie krępuje jej ruchów i dobrze przy tym wygląda. Sukienka ta posiada rozcięcie z boku i widać przez nie czarne krótkie spodenki. Te same podkolanówki i te same buty dopełniają ten wariant stroju. Czasem nosi niebieskie golfy, zasłaniające całą jej górną połowę - ręce, małe piersi, nawet szyję. Uwagę zwraca jej twarz. Lekko jajowata. Krótkie czarne włosy idealnie przystrzyżone. Nienaturalnie białe, matowe oczy ukryte pod ciemnymi okularami. Różowy znak Gildii - na karku. Zgadłem?
Obok tekstu wstawione jest czarno-białe zdjęcie: klik.
Z dopiskiem: Czarno to widzę! Hahahahahhaahah.
AA: Dokładnie tak! Kojarzysz ją? Na szczęście! Bo już myślałem, że będę prowadził wywiad sam ze sobą i od Ciebie niczego się nie dowiem ... wybacz, że byłem wredny, ale jako wredna osoba powinieneś to zrozumieć!
Redaktor zaczął się głośno śmiać, trzymając się za brzuch. Widać jego własny żart był tak wyborny. Nagle zaczął się śmiać także gość i śmiali się tak przez 5 minut albo coś koło tego.

Rodzina i Pochodzenie

IF: Nie ma problemu. Nie uraziłeś mnie. Znam jej rodzinę. Kojarzę ją! Pochodzi stąd ... z Crocus! Skąd i ja pochodzę.
AA: Interesujące. Ma dziwne nazwisko. Czyżby jej ojciec pochodził spoza granic Fiore? Wydaje się być obcokrajowcem.
Dopisek redakcji: Nazwisko dziedziczy się po ojcu, stąd przypuszczenie, że jej ojciec jest obcokrajowcem.
IF: Nie wiem dokładnie skąd pochodził, ale na pewno był obcokrajowcem. Nazywał się Michael.
AA: Hmm ... mógłbyś coś więcej o nim opowiedzieć?
IF: Był bardzo dobrym jubilerem. Znaczy zanim przybył do Fiore. Dzięki obróbce szlachetnych kamieni zarobił kupę forsy i zdziwaczał. Sarah - córka dziwaka! Czy to nie brzmi komicznie?
Redaktor i gość z trudem powstrzymali śmiech.
AA: W istocie. Bardzo śmieszne!
IF: Podobno miał tyle kasy, że chociaż był zwyczajnym mieszczaninem, zaczął uważać się za wielkiego Pana! Księcia! A, że wyglądał jak kobieta, chociaż tak na prawdę miał małego ptaszka w gaciach ...
Gość musiał przerwać, bowiem redaktor znowu wybuchnął głośnym śmiechem.
Dopisek redakcji: Sarah - Dziewczyna zrobiona małym ptaszkiem.
AA: Wyborny żart. Przepraszam. Zachowuję się dzisiaj bardzo nieprofesjonalnie ... wybacz ...
IF: ... ludzie zaczęli nazywać go "Mylady" - księżniczka. Po przybyciu do Fiore ten dziwak podał to przezwisko jako nazwisko w papierach urzędowych. Czaisz? Porażka ...
AA: Hmm ... oczywiście. A co z matką?
IF: Kolejna parodia. Kobieta nazywała się Miki Matsuda - po ślubie Miki Mylady. Okropna hazardzistka. Zdechła z miesiąc po urodzeniu swojej córki. Podobno na raka mózgu. A czego się głupia spodziewała, uprawiając hazard? Niczego sobą nie reprezentowała, chociaż podobno nie była złą matką ... Przepraszam ... miałem być wredny, więc na potrzeby wywiadu możesz napisać, że znęcała się fizycznie nad córką.
AA: Nie zdziwiłbym się jakby Sarah była po prostu wpadką ...
Dopisek redakcji: hahahhahahahaha!

Miejsce zamieszkania

IF: Teraz Sarah mieszka w Magnolii. W siedzibie Gildii Raven Tail.
AA: Rozumiem. A co możesz mi powiedzieć o życiu Sarah? Widać, że znałeś ją bardzo, ale to bardzo dobrze. Ją i jej rodzinę. Widać zaproszenie Ciebie do tego wywiadu było strzałem w dziesiątkę. A może to nasz specjalny magiczny oddział wywiadowczy użył swych wpływów, by namierzyć właściwą osobę?

Historia

IF: Pewnie to drugie. Nie wierzę w przypadki! Ale jakby na to nie patrzeć, to jestem niesamowicie zadowolony, że mogę tutaj gościć! To dla mnie wielka przyjemność. Dziękuję. Dziękuję!
AA: Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
IF: Wybacz. Już odpowiadam. Znałem ją bardzo dobrze, bo byliśmy sąsiadami. Wredny sąsiad to prawdziwy skarb. Zawsze wszędzie wepchnie swojego wielkiego nochala i będzie wiedział o wszystkim.
AA: To prawda, Isochi.
IF: Wracając do historii. Sarah nie była zdrowym dzieckiem, ale zaraz ... najpierw kilka słów o matce.
AA: Dobrze, Isochi.
IF: Jak już mówiłem, jej matka zmarła około miesiąca po urodzeniu córki. Podejrzewam raka mózgu spowodowanego przez gry hazardowe. Bezwartościowa kobieta. Ojciec był mega zawzięty i przez 10 lat spokojnie i bez problemu wychowywał swoją córkę. Co by o nim nie mówić, był naprawdę wytrwałym i odpornym na przeciwności losu człowiekiem. Oczywiście pieniądze, które posiadał znacznie mu to ułatwiły. Pewnie nauczyłby córkę zawodu jubilera, gdyby nie dwa z pozoru nic nie znaczące fakty ...
AA: Jakie fakty?
IF: Sarah dostała w prezencie zapewne od jednego ze swoich dziadków strasznie niefortunne geny. Od urodzenia choruje na całkowitą ostrą afazję.
AA: Czym to się objawia?
IF: Tym, że jej mózg został uszkodzony i jest niezdolna do rozumienia słów. Nie potrafi mówić. Nie wie co ludzie do niej mówią. Nie wie ...
AA: Nie wie co tutaj, czyli w naszej gazecie jest napisane, więc nas nie pozwie za szkalowanie "dobrego imienia". Co za ulga! Ale wyobrażam sobie jak ciężko wychowywać takie dziecko ... i jak ciężko nauczyć go jakiegokolwiek zawodu, zwłaszcza tak trudnego jak jubiler.
IF: I tak by nie przeczytała, bo jest ślepa jak kret! Kolejnym z prezentów po dziadkach jest wrodzona zaćma. Wiesz jak ciężko używać tych finezyjnych przyrządów do obróbki szlachetnych metali, będąc kompletnie ślepym?
AA: Czarno to widzę ...
Dopisek redakcji: hahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahah!
IF: Tak. Ja też. Więc, przez 10 lat chłop opiekował się swoją ślepą, niemą córką, nie mając żadnej możliwości, by się z nią porozumieć. Cóż za niezwykły "heroizm". No, ale się skończyło. Wkurzył jakiegoś jeszcze bardziej bogatego i wpływowego człowieka. Tamten zapłacił ludziom, by powiedzieli "co trzeba". Michael został oskarżony o wielokrotne morderstwa i powieszony na szubienicy. Tak skończył zapewne niewinny człowiek. Tak, uważam, że był niewinny, bo jedną z jego potencjalnych ofiar miałem być ja sam. Chciałem nawet pojawić się na procesie i zdementować plotki o swojej śmierci, jednak akurat do późna pracowałem i nie chciało mi się rano wstać. Nieważne, co?
AA: Tak. Genialne! Nasi czytelnicy będą w Siódmym Niebie! Cudowna relacja!
IF: No i go powiesili. Durnie wzięli później Sarah do jednego z domów dziecka w Crocus. Na ironię, Sarah wpadła z deszczu pod rynnę. To był dom publiczny i to ... nielegalny. Durnie tego nie sprawdzili!
Gość walnął pięścią w stół, prawie go łamiąc. Jednak bardzo szybko się uspokoił i uśmiechnął. Widać było, że bawi go ta cała sytuacja.
IF: Mniejsza o to. Mogę tylko powiedzieć, że zapewne wpychali swoje wielkie ptaszki w jej wąską dziuplę z tysiąc razy na dzień, a ona, ślepa, głupia niemowa, przeżywała z tysiąc orgazmów dziennie. Ciekawe co sobie wtedy myślała. Pewnie coś w stylu "Jestem w Siódmym Niebie i widzę lecące po niebie dziwne różowe koty, srające tęczą"!
AA: Przyznaj się. Też tam się udałeś, bo miałeś na nią ochotę.
IF: Czyś ty zdurniał? Na pewno po "cudownej nocy spędzonej we dwoje" z Sarah bym Ci o tym tak na luzie opowiadał, wiedząc, że mogę za to zawisnąć. Oczywiście, że nie! Chociaż ... jest całkiem ...
AA: To się wytnie. Dbajmy o zdrowie i życie naszych gości :).
IF: Gdyby ode mnie to zależało, to wepchałbym jej w tyłek zaostrzony pal, a następnie ten pal wbiłbym w ziemię i poczekał aż Sarah w konwulsjach i ostatnich orgazmach zsunie się w objęcia śmierci. Jak dla mnie, to była zwyczajna dziwka. Lubiła to. Kiedyś podobno nakryto ją jak sobie grzebała, no wiesz gdzie ... w łazience ołówkiem. Akurat nie miała wtedy "klientów" i to ją cholernie niepokoiło. Zapewne za swoją "pracę" dostawała dodatkowe posiłki i słodycze. Założę się o to!
AA: Zapewne bym przegrał ten zakład.
Gość i redaktor zaczęli się głośno śmiać. Pewnie obaj wpadli na ten sam świetny kawał. Na ten genialny rym!
Dopisek redakcji: Sarah-dziwkara! hahahahhahahahahahah.
Dopisek redakcji x2: (w "Sarah", "h" jest nieme i czyta się "Sara")
AA: Co było dalej?
IF: Nie uwierzysz! Nasi Strażnicy od siedmiu boleści, w połączeniu z jakimiś neutralnymi magami coś w końcu zrobili dobrze! Udało im się wykryć spisek i zamknęli ten burdel! Dzieci poroznosili po różnych domach. Czy to rodziny zastępcze czy to inne domy dziecka. Tylko o Sarah zapomnieli, bo gówniara, włócząc się po budynku, zupełnie na ślepo, przypominam, uderzyła łbem o jakiś wystający kant, straciła przytomność ... Nie znaleźli jej. Tak niefortunnie upadła.
AA: "Kto nieobecny, niech się odezwie!"
IF: Dokładnie!
Dopisek redakcji: hahahahahhahhahahaha!
IF: Wracając do tematu. Dziewczynka szwendała się po ulicach Crocus, nie wiedząc gdzie tak dokładnie powinna iść. Przez jakieś półtorej roku nikt się nie interesował. Los ją jednak oszczędził i pozwolił jej przetrwać i uzyskać "ratunek". Jakiś mag z Raven Tail, który akurat przybył do Crocus, znalazł ją, zabrał do Gildii do Magnolii i nawet podobno nauczył rzadkiej magii.

Charakter

AA: Fascynujące. Zapewne wpłynęło to jakoś na jej charakter. Nie sądzisz? Każda normalna osoba, która by tyle przeszła, na pewno dostała by chociażby lekkiej depresji. Nie sądzisz?
IF: Szczerze w to wątpię. Co najwyżej spanie na twardej ziemi przez półtorej roku. To mogło ją trochę zmienić. To prawda ...
AA: Jak to wątpisz?
IF: Zwyczajnie. Ona nic nie widziała. Nie wiedziała co ci ludzie mówią. Była zadowolona, chociaż ją to bolało, gdy ją brali w nocy. Nie wiedziała, że dzieje się jej krzywda. Nie czuła wstydu tylko rozkosz. Byli dla niej niezwykle mili i nawet jeśli wyzywali ją od najgorszych k**w to i tak miłym głosem.
AA: Zatem sugerujesz, że ona jest prawie jak ... hmmm ... pies?
IF: Bardziej jak suka, bo w końcu to dziewczyna!
Dopisek redakcji: hahahhahahahhahaha!
IF: Dokładnie. W ogóle nie rozumie co się wokół niej dzieje. Nie wie co ludzie mówią. Niczego nie widzi. Wystarczy mówić do niej słodkim głosem, żeby móc podejść do niej z wyciągniętym nożem na tyle blisko, by poderżnąć jej gardło! Można jeszcze użyć bardziej słodkiego głosu i wtedy pomyśli, że chcesz jej dać ciasteczko i sama do Ciebie podejdzie, rzucając Ci się w ramiona, prosto na ostrze noża. Łatwowierna, głupia. Zbyt ufna. Słaba. Osoba bez żadnego znaczenia. Łatwo ją wysłać nago do łóżka i zakrwawioną do grobu. Oczywiście trzeba to wiedzieć, bo na każde oznaki agresji reaguje natychmiastową ucieczką. Boi się też jeśli słyszy szczęk metalu, bo nigdy nie wie czy ten ktoś jest przyjacielem czy wrogiem i instynktownie ucieka.
AA: Jesteś tego pewien? Skąd to wiesz?
IF: Zawsze taka była. Nic się nie zmieniło. Jestem uczonym i to po prostu wiem.
AA: Czy nie uważasz, że posuwasz się za daleko, mówiąc publicznie o tym jak kogoś zabić?
IF: Czy dawanie komuś wskazówek odnośnie zabicia drugiej osoby jest karalne?
AA: Chyba nie. Nie w tym państwie przynajmniej.
IF: Zatem publikujcie to co mówię! Może ktoś oszczędzi Sarah więcej cierpień i wyśle ją na tamten świat.
AA: Niech zdycha!
IF: Niech zdycha!
AA: Coś jeszcze ciekawego?
IF: Jest optymistką i bardzo często się uśmiecha, nie wiedząc, że tapla się w gównie po same uszy. Niezwykle miła, na swój sposób, bo przecież tego nie wypowie. Można powiedzieć, że ma lekkie wahania nastroju. Można ją spłoszyć, atakując ją słownie i po minucie zwabić milutkim głosem.  Nie powinna się zorientować, że coś jest nie tak. Jest też trochę zagubiona, ale to jest naturalne. Nie jest w stanie w pełni pojąć otaczającego ją świata. Jak taka istota może chociażby próbować być magiem? Wkurza mnie to.
AA: Mnie też. Pewnie nigdy nim nie zostanie. Dzięki Ci za wywiad.
IF: Także dziękuję. To był zaszczyt.
Obaj mężczyźni wstali i uścisnęli sobie dłoń.

Koniec. Przypominamy, że z Isochim Fujimakim rozmawiał redaktor Atsuchi Abe. Nasz gość za ten niezwykły wywiad dostanie 100 tysięcy klejnotów honorarium! Serdecznie gratulujemy i dziękujemy! A drogiej Sarah życzymy tego, by spojrzała na świat w jasnych barwach (hahahahhahahahahahhahahaha). Za wszelkie błędy w druku przepraszamy.

After Story

(czyli wszystko to co  tak naprawdę działo się z Sarah po zamknięciu Domu Dziecka)

Sarah została sama w ciemnościach swojej ułomności. Zupełnie sama. Nie wiedziała co się dzieje. Spała w ciemnym koncie, nieopodal parapetu, w który uderzyła. Był to parapet powiedzmy "wewnętrzny", znajdujący się w budynku. Podobne parapety "wewnętrzne" można często spotkać na szkolnych korytarzach. A Sarah sobie spała. Nie czuła bólu. Nie czuła rozkoszy. Nie czuła niczego. Nie miała snów przyjemnych. Nie miała też koszmarów. Widziała ciemność we śnie. Widziała ciemność gdy się obudziła. Nie wiedziała czy jeszcze śpi czy już nie. Wyjątkowo ciężko było jej to ocenić. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że jej ręka powędrowała w górę. Dotknęła "wewnętrznego", niby szkolnego, parapetu. Poczuła jego chłód. Podciągnęła się i wstała. To nie był sen, bo sen to mrok. Sen to mrok nicości. Sen to coś niematerialnego, czego nie mogła objąć dotykiem. Jej własna, wyśniona twarz była tak niematerialna jak jej ręce, które próbowały ją objąć. Była duchem. Dotykała duchów. Nie czuła duchów. Nie czuła niczego. Tym razem jednak poczuła parapet. Poczuła swoją twarz - to była pierwsza jej część, którą dotknęła. Pierwsza część, którą poczuła. Nie spała. Chciała się jednak upewnić i sprawdzić coś jeszcze. Ręka jej powędrowała teraz niżej, jakby przyciąganie ziemskie mocniej na nią działało. W sumie to rzec można, że ręka wręcz pognała w dół. Zawisła w okolicach pasa dziewczyny i tak trwała przez krótką chwilę w niepewności. Wahała się. Czy powinna? Czy nikt nie widzi? Ona z pewnością siebie nie widziała, a przecież w obliczu wielkości i piękna świata była nikim. „Nikt nic nie widział”. Wsunęła dłoń w spodnie, jednocześnie wchodząc pod majtki. Zjechała niżej, bardziej w okolice krocza. Dotknęła tego magicznego miejsca, w które już była tyle razy dotykana. Ciągle tam było, realne i namacalne. Ciągle mokre.
"To przecież niemożliwe" - pomyślała na swój sposób w sobie tylko znanym, mentalnym języku. Języku jej duszy. Języku dusz. Języku, którego będzie używać rozmawiając z innymi zmarłymi, gdy już odejdzie z tego świata - "To nie powinno być mokre". Ale to nie było mokre tak jak zazwyczaj. Szybko wyciągnęła rękę i zbliżyła do nosa. Mocz. Zesikała się. Widać zmierzała do ubikacji, gdy przydzwoniła w ten nieszczęsny parapet. Ciało nie zorientowało się, że jest nieprzytomne i popuściło. Coś jednak jeszcze ją zdziwiła. Nie słyszała nikogo, a słuch miała całkiem niezły. Wiedziała już, że była sama. Z początku nie zdziwiło ją to. Być może jest to jeden z tych dziwnych okresów, kiedy nie słyszy się żadnego dźwięku. Zdarzały się co jakiś czas. Jednak po pewnym czasie znów nastawał zgiełk domu, w którym mieszkała. Był to dom dziecka. Przynajmniej teoretycznie. Sarah była mądra i wiedziała, że powinna poczekać. Czekała. Bardzo długo czekała. Była niesamowicie cierpliwa. Rozkład domu znała na pamięć. Potrafiła więc poruszać się po nim. Do lodówki trafiłaby nawet po ciemku. Tak w zasadzie było. Ciemno. Jednak ona była już przyzwyczajona do takich ciemności. To nie była dla niej żadna nowość. Dziwiła się tylko, że nikt na nią nie krzyczy za to, że zaspokaja swój głód. Po pewnym czasie, a nawet ona nie pamięta co wtedy robiła - było to na pewno przyjemne - stwierdziła, że została jednak sama. Nie chciała już dłużej czekać. Postanowiła się rozejrzeć na zewnątrz budynku. Nigdy tam nie była. Nie pozwalano jej, a ona zawsze o tym marzyła. Bez problemu znalazła swój dobytek i wyszła na zewnątrz.

Zgubiła się. Nie znała rozkładu przestrzeni, w której się znalazła. Był to wielki, otwarty świat. Mogła pójść gdziekolwiek chciała. To było prawdziwe uczucie wolności. Iść przed siebie, macając sobie drogę plastikowym, lecz wytrzymałym kijkiem. Udało jej się ominąć różne nierówności terenu i nie wpaść na nic dziwnego. Chociaż parę razy potknęła się o nierówną płytę chodnika. Otarła kolana, lecz była dzielna. Nie zważając na ból szła przed siebie. Nie wiedziała jednak, że zatacza okręgi i przemieszcza się maksymalnie w promieniu 2 kilometrów od sierocińca. Zawsze mogłaby tam wrócić, jeśliby wiedziała gdzie on jest. Ona nie wiedziała. Jej głowa tego nie wytrzymała i zaczęła się gubić. Iść i przewracać. Zupełnie bez celu. Spała tam gdzie akurat zmogło ją zmęczenie. W pobliżu drzewa. Na chodniku. Na ławce lub na marmurowym murku lub na łące. Gdy tylko się budziła i wymacała, że już nie śpi, zawsze znajdowała w pobliżu coś do jedzenia. Na początku parę razy to przegapiła, jednak po pewnym czasie zorientowała się, że jedzenie w jakiś magiczny sposób zawsze pojawia się w odległości 10 metrów od niej. Niezwykłe to były czary. Od tej chwili zawsze miała pełny brzuch, bo zawsze krążyła i szukała. Niezwykłe czary dokonane przez zwykłych ludzi. Wtedy oni byli dla niej mili. Wiele im zawdzięczała, nie wiedząc o ich istnieniu. Słyszała jedynie mnóstwo odgłosów. Dźwięki rozmów. Buty na chodniku. Bardzo wiele, bardzo dziwnych i niezrozumiałych dźwięków. Miała wtedy dokładnie 12 lat i błąkała się tak przez rok ... i pół, nie wiedząc, że żywi się zatrutym jedzeniem. Jedzeniem zdrady. Jedzeniem "sztucznego przedłużania" bezwartościowego życia. Ludzie jakby chcieli, by żyła dłużej i cierpiała więcej. Ona jednak nie cierpiała i była niezwykle zadowolona. Gdyby jeszcze miała łóżko, to byłby raj.

Pewien dzień był zupełnie inny. Sarah nie obudziła się sama. Ktoś nią potrząsał. "Jest źle! Coś mnie próbuje zjeść!" - pomyślała i gwałtownie się poderwała. Spięła wszystkie mięśnie gotowa do biegu. Skoczyła naprzód. To coś pewnie przez chwilę nieuwagi pozwoliło jej się wymknąć. Nagle nastała ciemność. Jeszcze głębsza niż zazwyczaj. Znowu musiała w coś przydzwonić. Znów się obudziła. Tym razem sama. Nie mogła jednak ruszać nogami w ten sposób, by biec. Czuła się dziwnie skrępowana. Trzymały ją sznury.
- Eh ... - ktoś westchnął. Doskonale znała ten odgłos. Jednak ten znany posiadał jeszcze nutkę wielkiej męczarni i zmęczenia. Ten była wyjątkowo spokojny. Taki sam, jednak inny - Obudziłaś się już?
Dziewczynka zaczęła drżeć. Nie wiedziała co się dzieje. Pobladła. Czuła strach. Nagle ... znowu się zmoczyła. Ciepły mocz nasączył jej majtki i przebił się także do spodni, je także nasączając.
- Jeśli chciałaś do ubikacji, wystarczyło powiedzieć - dziwny odgłos nie ustępował. Tym razem jednak pobrzmiewało w nim coś na wzór przyjaźni.
"Czy mogłabym zaprzyjaźnić się z tym głosem?" - owo zjawisko nie było niczym innym jak tylko głosem. Głosem w ciemnościach własnej ułomności. Nagle głos zamilkł. Sarah zaczęła machać rączką w kierunku, z którego ostatnio go słyszała. Wiedziała, że odchodzi. Wiedziała, że już go pewnie nigdy nie usłyszy. Niesamowity odgłos czegoś, czego nie doznała od paru lat. Czy to była miłość? Być może. Ciężko stwierdzić. Machała tak przez dobre 30 sekund. Chciała mieć pewność, że pożegnała się dokładnie tak jak należało się pożegnać. Nie chciała, by głos czuł się urażony. W końcu spędzili razem bardzo miłą chwilę. Nagle jej ręka zatrzymała się samoistnie. Poczuła jakiś uścisk. Ktoś ją trzymał. Ujmował delikatnie jej dłoń, nie pozwalając, by ta się poruszyła.
- Ciągle tu jestem ... - głos zabrzmiał znowu. Miły. Niesamowicie miły. Sarah uśmiechnęła się. Była zadowolona. Czyżby to były jej urodziny? Nie. Jeszcze za wcześnie - Cholera!
Krzyk ten przeraził dziewczynkę. Nie mogła jednak uciec. Jej ręka. Jej nogi. Była unieruchomiona, praktycznie całkowicie. Mogła próbować uderzać na oślep wolną dłonią, jednak to by praktycznie nic nie dało. Przegrałaby tą walkę. Wolała się poddać. Postąpiła jak tchórz. Jak ktoś kto porzucił własne życie.
- Dziecko ... jesteś niewidoma ...
Znowu ta sama słodycz w głosie. Przyciągająca dobroć. Nagle coś objęło całą jej głowę. Czuła się dobrze.
- Powiedz coś ... Nie ... ty nie możesz ...
Sarah nic nie rozumiała. Jednak delektowała się dobrocią, którą niósł ten dźwięk. Przepiękna kołysanka. Przepiękna melodia. Gdyby miała fortepian, to mogłaby pomóc ją tworzyć. Jednak czując ciepło, po prostu usnęła i śnił jej się przepiękny sen.

Śniła o dotyku, który delikatnie muskał jej ciało. Nie było to bezbolesne muskanie. Przypominało bardziej jakby drapanie. Sarah czuła się jak kot, którego ktoś drapie za uszami, po brzuszku, po nóżkach, rączkach, szyi, piersiach, a nawet w to magiczne miejsce. Dziewczyna wydała stłumiony jęk, a dotyk jakby uciekł. Przestraszył się. Zawahał. Sarah nie wiedziała dlaczego. Czyżby była aż tak przerażająca? Raczej nie. Nagle poczuła coś jeszcze. Coś jakby wodę. Powinna czuć ją od samego początku, jednak ukryła się pod zasłoną rozkoszy przyjemnego drapania. Tego niezwykłego dotyku. A teraz dotyk uciekł i woda stała się wyczuwalna. Czuła ją wszędzie wokół siebie.  Przyjemnie ciepłą i delikatną. Coś jakby piana. Sarah jednak tęskniła za tym niezwykłym dotykiem. Uniosła palec wskazujący i wskazała na swoje krocze. Jakby chciała powiedzieć ”Tutaj. Tutaj masz dotykać”. Niemniej jednak nie potrafiła mówić.
- Tutaj się samo umyje - powiedział jakiś inny, bardziej szorstki głos. Jakby starszy. Więcej przeżył niż ten pierwszy, który otoczył Sarah miłością i przepadł bez wieści. Sarah tęskniła za nim. Naprawdę tęskniła.
- Bardzo Pani dziękuję za pomoc - znów ten dziwny głos. Ten, który dziewczyna tak pokochała. Ten, który ją utulił do snu. Po raz pierwszy od paru lat. Zaczęła machać na powitanie. Jednak znowu jej dłoń została unieruchomiona silnym uściskiem. Silnym, przyjemnym.
- Nie ma sprawy - drugi głos przyłączył się do tej niezwykłej symfonii. Razem brzmiały wyjątkowo zjawiskowo. Sarah zakochałaby się w obu, gdyby nie to, że mogła kochać tylko jednego. Tak jak tatuś kochał mamusię i na inną kobietę nawet nie spoglądał. Przynajmniej tak jej się wydawało. Drugi głos kontynuował swoją solówkę:
- To dziecko dużo przeszło. Ponad rok się nie kąpało. Okropnie cuchnie. Mocz. Resztki stolca. Śluz. Krew. Wszystko to oblepiło jej skórę i pobrudziło ubranie. Jednak nie ma robaków, wesz i innych niebezpiecznych pasożytów. Porządnie się wychlapie i będzie czysta. Jakby nowo narodzona.
Wyjątkowo długa to była solówka. Ktoś kto skomponował ten utwór widać nie miał pojęcia o muzyce. Sarah wiedziała. Ojciec uczył ją w przeszłości grać na fortepianie i pianinie. Wiedziała jak długo powinna trwać solówka. Potrafiła to rozpoznać. Ta trwała wyjątkowo długo, jednak była niezmiernie piękna. Sarah ręce miała już wolne i klaskała w rytm muzyki, którą słyszała. Usłyszała odgłosy zdziwienia. Głosy się dziwiły, że tak mała dziewczynka jak ona zna się na muzyce. Było to doprawdy niezwykłe.
- Myśmy się już rozliczyły. Ty mi pomogłaś wczoraj obsługiwać gości. Ja Ci pomogłam z tym dzieckiem. Uważaj na nią.
Solówka trwała i trwała. Nie chciała się skończyć. Była niezwykle piękna.
- Pewnie. Tak zrobię - nagle solówka pierwszego głosu została zakończona. Drugi głos znowu przypomniał o tym, że jednak ciągle tutaj jest. Istnieje i będzie z Sarah na wieki. Nie opuści jej. Nagle młoda istota, ślepa jak kret i niema jak obrażona kobieta zdała sobie sprawę z niezwykłej rzeczy. To nie był sen! Wszystko tutaj było takie realny. Materialne. Czuła dotyk. Czuła wodę. Wyraźnie słyszała głosy. Nie śniła. Nagle zrobiło jej się wyjątkowo zimno. Woda oddaliła się. Puch okrył jej ciało, niwelując uczucie chłodu. Ponownie pogrążyła się w objęciach Morfeusza.

Nastał kolejny piękny i słoneczny dzień. Sarah czuła na swej skórze przyjemne promienie słońca, budzące ją ze snu. Wstała i przeciągnęła się. Nagle poczuła coś czego nie czuła od dawna. Czystość. Zapach nowej pościeli, niedawno wyciągniętej z szafki. Czuła czystość swego ciała. Pachniało niezwykle przyjemnie. Co prawda przez te wszystkie miesiące zdążyła się przyzwyczaić do własnego smrodu i nie przeszkadzał jej tak bardzo. Niemniej jednak, nie mógł się równać z tym co poczuwa właśnie w tej chwili. Woń perfum czy innego płynu do kąpieli. Nie potrafiła tego odróżnić. Czuła wonie wszystkich owoców – od malin po jabłka czy nawet kokosy. Wszystkie wonie zmieszane w jedną super-woń. Nagle coś ją chwyciło i wyciągnęło z pościeli. Następnie rozebrało do naga. Sarah cieszyła się. Wiedziała, że oznacza to kolejną porcję czułości. Orgazm. Jednak nic takiego się nie stało. Ktoś pomógł jej się ubrać. Miała teraz na sobie nie swoje ubrania. Ubrania delikatne i także pachnące i idealnie dopasowane. Gdyby mogła się zobaczyć stwierdziłaby, że jest całkiem niebrzydka. To nie były jej ubrania i jednocześnie to były jej ubrania. Jej nowe ubrania. Nie jej stare ubrania.
- Idziemy - powiedział ten pierwszy, umiłowany głos. Złapał Sarah za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Robił to jednak delikatnie i dziewczynka wiedziała, że nie powinna się bać i bezpiecznie podążać za głosem. Gdy już przeszły jakiś kawałek i pokonały schody, niewidoma mogła usłyszeć drugi głos:
- Na was już czas. Do widzenia.
- Do widzenia.
To było pożegnanie. Kobieta i dziewczynka. Obie wyszły z karczmy, w której nocowały i skierowały swe kroki w pewnym kierunku. Tylko kobieta wiedziała gdzie idzie. Sarah podążała za nią, uśmiechając się.

- Stać! - rozległ się nagły krzyk. Był pełny nienawiści i Sarah niesamowicie się go przestraszyła. Oblał ją zimy pot, a całe ciało było gotowe do ucieczki. Mała skoczyła najpierw w jeden bok, później w drugi i nagle sobie coś uświadomiła. To nic nie dało. Ciągle była trzymana. Ta myśl zmroziła jej krew w żyłach. To była pewna śmierć. Została złapana i nic już jej nie uratuje. Jednak po pewnym czasie odzyskała jasność umysłu. Była przecież trzymana przez Przyjaciela. Kogoś kto raczej nigdy jej nie skrzywdzi. Jeśli chciałby ją skrzywdzić, to zrobiłby to już dawno. Niemniej jednak on nie chciał uciekać. To nie działało na korzyść Sarah. Umrą obie. Nie mają szans się ocalić, bowiem czas na ucieczkę już dawno przeminął. Natomiast zły i morderczy głos kontynuował swoje przemówienie:
- Oddajcie magiczne kamienie! Może oszczędzę wasze nędzne życia!
Był niezwykle arogancki i najwyraźniej czegoś chciał. Sarah zaczęła przeszukiwać kieszenie. Nic jednak w nich nie znalazła. Nic czym mogłaby przekupić ten nienawistny głos i uratować oba życia. Nie mogłaby żyć z myślą, że tylko ona przeżyje, chociaż jej śmierć była bardziej prawdopodobną opcją. Udało jej się wyrwać z uścisku. Zaczęła biec w stronę tego Złego Głosu. Odwróci jego uwagę. Da czas, by Przyjazny Głos mógł bezpiecznie uciec i uratować życie. To była duża bardziej korzystna opcja. Jeśli ktoś miał zginąć, to w opinii Sarah, tylko ona. Los jednak chciał inaczej. Sarah rozpoczęła co prawda swoją walkę o ocalenie Przyjaznego Głosu. Zakończyła się ona jednak niezwykle szybko. Raptem z 10 sekund po tym jak się zaczęła.
”Czyżbym była aż tak słaba?” - ta myśl nie dawała dziewczynie spokoju. Jednak nie na długo. Następnie nastała cisza i brak świadomości. Dziewczynka straciła przytomność. Kolejny raz na przestrzeni kilku dni. Może był to objaw jakiejś groźnej choroby? Czyżby umarła? Nie! Obudziła się znowu i Przyjazny Głos także tam był.
- Nie musisz się bać - powiedział. Przeżył. A tamten Zły Głos zdawał się milczeć na wieki i nie straszyć już Sary. To był koniec. Sarah przytuliła się do Głosu, ale po pewnym czasie została odtrącona. Jej dłonie poczuły na sobie inne dłonie i zostały przez nie otworzone. Następnie coś znalazło się w prawej rączce, a drugie coś w lewej rączce.
- Prezent dla Ciebie - kontynuował Przyjazny Głos - Ten w prawej ręce to Peleth. Idealny Feniks dla Ciebie. Nauczę Cię jak go przyzywać. Pomoże Ci się komunikować. Ten drugi nie odpowiedział na moje wezwanie. Sama będziesz musiała go przekonać do ujawnienia się. Nauczę Cię Magii Powiernika Feniksa!

I tak oto Sarah zaczęła trening pod okiem Przyjaznego Głosu, którego po pewnym czasie zaczęła nazywać Mistrzynią. Trenowała ciężko, starając się obudzić najpierw Peletha. Ten Feniks był nadzwyczaj przyjaznym i uczynnym duchem. W końcu się pokazał.
”Witaj, Saro” - nagle coś zabrzmiało w głowie dziewczyny. Na początku to był szok. W końcu mogła z kimś porozmawiać. Niezwykłe uczucie. Nawet rozumiała. Chociaż nie wszystko. Głos w jej głowie witał się z nią - ”Będę na każde Twoje zawołanie. Przyjdę jak tylko pomyślisz następujące słowa: Niech wiatr niesie twe białe skrzydła. Ukojenie bólu! Nadziejo słów! Peleth!”
Głos zamilkł, ale Sarah wiedziała, że już zawsze będzie z nią. Biały Topaz. Peleth. To był właśnie ten kamień.

Odkąd Sarah rozpoczęła trening i poznała Peletha minęło dość sporo czasu. Został jej drugi kamień. Drugi kamień. A właściwie Bryłka Czarnego Węgla. Nie brudziła niczego. Duch tego „kamienia” był niezwykle oporny na przywołanie. Czyżby się czegoś obawiał. Sarah próbowała bardzo długo. W pewnym momencie się udało. Dziewczyna poczuła obecność tego ducha.
- Czego, do ch**a chce ode mnie takie gówno jak ty? - wydawało się jednak, że ten duch o sercu czarnym jak węgiel z którego pochodzi zna słabość dziewczynki. Nie powiedział tego bowiem okrutnym głosem. Jego głos wydał się Sarze wyjątkowo miły i dobry. Porównywalny nawet do głosu Mistrzyni, jednak męski i gruby. W rzeczywistości Gietal, bo tak brzmiało imię tego Feniksa był z jednej strony zaintrygowany osobą, która od tak długiego czasu próbowała go wezwać, a z drugiej niezmiernie zirytowany. Sarah jednak tego nie wiedziała i instynktownie podeszła do ducha. Ten położył tylko wielką łapę na jej ramieniu i powiedział.
- Niech ci będzie, gówniaro. Przyzywaj mnie następującymi słowami: Przeklęty, który Cię wezwał! Przybądź i zadaj ból! Gietal!
Oczywiście Sarah go nie rozumiała. Ten jednak dodał:
- Niemniej jednak … rób to tylko wtedy, kiedy nikogo innego, kto by ci pomógł nie będzie w promieniu 2 kilometrów. Zgoda?
Kolejne niezrozumiane słowa. Jednak na końcu tych dźwięków pojawiło się chyba pytanie. Sarah znowu instynktownie pokiwała głową, potwierdzając warunki bardzo niekorzystnego dla siebie kontraktu. O znaczeniu słów wypowiedzianych przez Gietala dowiedziała się parę dni później od Peletha za pośrednictwem jego telepatycznej magii. Gietal natomiast po zawarciu kontraktu zamilkł. Sarah wiedziała, że ciągle jest obecny, bowiem czuła na ramieniu jego wielką dłoń. Nagle ramię to eksplodowało bólem i Sarah ze łzami w oczach upadła na kolana. Następnie dostała solidnego kopniaka w twarz. Kolejny ból i złamany nos. Nie straciła jednak przytomności. Padła obolała i tak leżała aż nadeszła pomoc. Nikt nie wiedział co się stało.

Sarah mieszkała w tamtym czasie w Magnolii. W jednym z ośrodków dla bezdomnych. Mistrzyni w sumie nie wiedziała co z nią zrobić. Sama była dopiero od niedawna w Gildii Raven Tail. Spotykała się jednak ze swoją uczennicą co jakiś czas, by pokazać, że jej nie opuściła. To spotkanie z pozoru bardzo podobne do innych jednak miało inne konsekwencje. Sarah nie mogła się go doczekać. Mistrzyni odwiedzała ją cyklicznie, co jakiś czas o tej samej godzinie i Sarze udało jej się zapamiętać tą porę przybycia i z niecierpliwością jej oczekiwała.
- Witaj, dziecko ... - rozległ się głos Mistrzyni, a uczennica rzuciła się jej w objęcia. Obie czule się przywitały - Opowiedziałam Mistrzowi Ryoko o twoim istnieniu i o tym, że postanowiłam Cię wyszkolić. Powiedział, że jak tylko opanujesz moją magię, to możesz dołączyć do Raven Tail. Jak Ci idzie?
Sarah przywołała Peletha, który wytłumaczył jej sens tych słów. W informacji zwrotnej Mistrzyni dowiedziała się, że dziewczynka już sporo potrafi. To był ten czas. Czas dołączenia do Raven Tail! Została zabrana przed oblicze Mistrza. Odwrócona do niego plecami i oznakowana znakiem gildii na karku. Znak w kolorze różowym, bo jakżeby inaczej. W końcu Sarah była dopiero dziewczynką.

Po dołączeniu do Gildii, parę osób zainteresowała mała niewidoma i niemówiąca dziewczynka. Postanowili więc odnaleźć jakieś informacje na jej temat. Okazało się, że ma na imię Sarah i ma 14 lat. Ona jednak nigdy nie poznała swojego imienia. Nie potrafi zrozumieć, że „Sarah” to jej imię. Nie zna go do tej pory i chyba nigdy nie pozna.

Sarah zarówno przed dołączeniem do Gildii jak i po dołączeniu intensywnie co jakiś czas trenowała ze swoimi duchami. Oczywiście Gietal za każdym razem bił ją i obrażał. Ona jednak nie wiedziała dlaczego czuje taki potworny ból i była ciągle przekonana, że to wina zmęczenia i zużycia zbyt dużej mocy magicznej. Niemniej jednak, tym sposobem udało jej się opanować pewne mniej lub bardziej przydatne zaklęcia. Zarówno przypisane do uczynnego Peletha jak i do przerażającego Gietala.

Krótka Chronologia:
1. Okolice Listopada X802 - Ari budzi Sarah.
2. 2 Dni później - Sarah budzi się w łóżku i opuszcza gospodę.
3. Około dzień później - Sarah budzi się po spotkaniu ze Złym Głosem.
4. Następnie - Ari obiecuje, że nauczy Sarę magii.
5. Około dzień później: Sarah podpisuje kontrakt z Pelethem.
6.  Mniej więcej początek Grudnia X802 - Sarah podpisuje kontrakt z Gietalem.
7.  Mniej więcej połowa Grudnia X802 - Sarah dołącza do Raven Tail.
8.  Początek Czerwca X803 - Sarah wykonuje pierwszą misję (z Sabi).
9. Początek DME - Ukazuje się artykuł o Sarah w „Czarodzieju” (Sarah ma wtedy niecałe 7 miesięcy „stażu” w Gildii, jednak gazeta podaje wartości przybliżone).

Magia: Magia Powiernika Feniksa
Zdolności niemagiczne:
Cytat :
Pierwszorzędne:
- Świetny słuch - ze względu na chorobę, Sarah posiada świetny słuch
- Fotograficzna pamięć - Sarah jest w stanie zapamiętać usłyszane dźwięki, a także rozkład pomieszczeń.
- Samoregeneracja - widać życie na ulicy rozwinęło w niej taką zdolość
Drugorzędne:
-
Trzeciorzędne:
-
Zdolności fabularne: Gra na instrumencie - Pianino/Fortepian (Gra "z pamięci")

Wady: (Ważne dla MG!!!)
- Ślepota - Sarah jest ślepa jak kret. Niczego nie widzi. Ciemność. Wszędzie ciemność.
- Nie potrafi mówić i nie rozumie słów - nie oznacza to, że jest głucha (głucha nie jest), ale niestety nie ma z nią werbalnego kontaktu.

Moc magiczna: 3000
Klejnoty: 1000

Ekwipunek:
- Składana laska - Zwyczajna rozkładana laska. Może służyć jako pałka - jest dość wytrzymała - jednakże jej głównym zadaniem jest "pomoc" w przemieszaniu się.
- Egzemplarz "Czarodzieja" z wywiadem dotyczącym jej osoby - Nie jest świadoma tego co jest tam napisane. Uważa to za świetny prezent. W rzeczywistości dostała go od jakiegoś gówniarza, który sobie z niej zakpił w wyjątkowo okrutny sposób.
- Sakiewka z pieniędzmi - Ma trochę drobnych.
- Biały Topaz.
- Bryłka Czarnego Węgla
- Magiczny Miecz Świetlny

Sława: Dzięki nieprzychylnemu wywiadowi jest znana prawie w całym Fiore. Szkoda, że nie ma o tym pojęcia.
Ciekawostki:
1. Obecny ubiór otrzymała od Mistrzyni, bo poprzedni nie nadawał się do użytku.
2. Jest nimfomanką.
3. Śmierć Matki została okryta tajemnicą. Rak mózgu to tylko niepotwierdzona plotka.
4. Jest wyśmiewana przez około połowę czytelników "Czarodzeja" (część z nich nawet życzy jej śmierci). Główne żarty:
- Czarno to widzę.
- Kinder-niespodzianka.
- Owoc małego ptaszka.
- Sarah-Dziwkara.
- Suka.
- Córka dziwaka.
- Ta nieobecna.
Nie wie, że jest pośmiewiskiem. Po prostu "sprawia ludziom radość".
5. Byłaby wspaniałym jubilerem, gdyby nie fakt, że jest ślepa jak kret.
6. Niezwykle kocha swoją mistrzynię. Mieszkają razem w jednym pokoju.
7. Nie widzi żadnego problemu!
8. Po dołączeniu Sarah do Raven Tail, niektórzy członkowie postanowili odnaleźć jakieś informacje na temat dziewczyny. Tym sposobem poznali jej imię i datę urodzenia.

Cele:
- "Jej marzenia są moimi" - Sarah ma tylko jeden cel. Odpłacić Mistrzyni za jej dobroć i pomóc zrealizować jej marzenia. Jest w stanie dla tego celu zrobić bardzo wiele, łącznie z poświęceniem życia.
- Uszczęśliwianie ludzi.
- Innych celów nie posiada. Uważa, że nie ma do tego prawa.

Metryka:


Ostatnio zmieniony przez Sarah dnia 05.01.16 19:59, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://ftng.forumpolish.com/t1474-sarah-samy-mylady#16500
[MG] Ariyamna


[MG] Ariyamna
Mistrz Gry


Liczba postów : 1643
Dołączył/a : 10/11/2014

Sarah "Samy" Mylady Empty
PisanieTemat: Re: Sarah "Samy" Mylady   Sarah "Samy" Mylady Icon_minitime31.12.15 18:32

Ja nie mam żadnych "ale" co do tej karty. AfterStory uzupełnimy potem, więc

Sarah "Samy" Mylady CQ0uB02
Powrót do góry Go down
 
Sarah "Samy" Mylady
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Izba Powierników (Arisu, Sarah)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fairy Tail New Generation :: Archiwum starego FTNG :: Archiwum postaci :: Karty Postaci :: Zaakceptowane karty-
RadioAoi.plHalo PBFPBF ToplistaSarah "Samy" Mylady Eca5e1iI love PBFPBF Toplista~**~.: ANIME TOP100 :.Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie